Nie tylko więc skrzypkowie uczestniczą w pańskich warsztatach.
Oczywiście, że nie. Na skrzypcach trudno jest grać jazz. Szczególnie w Europie, gdzie podejście do tej muzyki jest przeintelektualizowane. Kiedyś zrobię eksperyment. Dam saksofon, trąbkę, fortepian, bas, bębny pięciu strażakom, którzy wcześniej nie słyszeli, ani nie grali jazzu. Jestem pewien, że wszyscy powiedzą, że ich gra brzmi jak jazz. A pewnie pojawią się nawet głosy, że to interesujące. Jestem wkurzony na promotorów, którzy szukają dziwnych rzeczy w muzyce. Oni nie znają się na niej, co słychać i widać choćby na festiwalach jazzowych w Warszawie. Dlatego sale koncertowe świecą pustkami. Kilka lat temu w Sali Kongresowej naliczyłem 35 osób. A zespół grał wszystko, tylko nie jazz, bardziej nadawał się na Warszawską Jesień.
Czy pańskie warsztaty poprawią tę sytuację?
Chcę spopularyzować jazz wśród muzyków i słuchaczy. Prawdziwy jazz to rytm i korzenie. Tyle było różnych trendów, a przetrwał czarny jazz, gospel, blues i soul.