Używając współczesnego języka piaru, należałoby powiedzieć, że została pani twarzą Konkursu Moniuszkowskiego.
Aleksandra Kurzak
: Pozostańmy przy faktach. To Maria Fołtyn już kilka lat temu chciała, żebym pomogła w jego organizacji, a jej życzenie to dla mnie ogromne wyróżnienie.
Co nowego wniesie więc pani do edycji, która odbędzie się w maju przyszłego roku?
Nie zmieniamy w zasadniczy sposób programu. Każdy uczestnik będzie musiał zaśpiewać arie, jak i pieśni, muzykę od XVIII wieku do współczesności. We wszystkich etapach obowiązkowy będzie nadal utwór polskiego kompozytora, nie tylko Moniuszki. Zależy mi natomiast na tym, by sukces młodego śpiewaka w tej warszawskiej rywalizacji miał dalsze konsekwencje, przyniósł mu korzyści mierzone nie tyle wysokością nagrody, ile ciekawymi propozycjami. Cieszę się, że obok Izabelli Kłosińskiej i Andrzeja Dobbera udało mi się zaprosić do jury dyrektorów Covent Garden, La Scali, Theater an der Wien, oper w Hamburgu i Frankfurcie, festiwalu Arena di Verona, a także szefa wielkiej agencji, IMG Artits. Wiem, jak ważna jest możliwość zaprezentowania się przed takim gremium. Ja otrzymałam tę szansę na konkursie Operalia organizowanym przez Plácido Domingo. Nie zdobyłam, co prawda, nagrody, ale sam udział miał ogromne znaczenie dla moich dalszych losów artystycznych.