Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej pod dyktando znakomitych saksofonistów i perkusistów

Mocnymi, gęstymi uderzeniami perkusisty Billy'ego Harta zakończył się w niedzielę 10. festiwal Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej z udziałem samych sław

Aktualizacja: 20.11.2012 08:01 Publikacja: 19.11.2012 15:11

Billy Hart

Billy Hart

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Jego kwartet złożony z gwiazd zaprezentował wyrafinowaną muzykę z popisowymi solówkami saksofonisty Marka Turnera, pianisty Ethana Iversona i kontrabasisty Bena Streeta. 72-letni lider grał pokazowe solówki z energią nastolatka potwierdzając, że gęsty rytm na albumie „On the Corner" Milesa Davisa, jest przede wszystkim jego dziełem, choć grało tam w sumie pięciu perkusistów.

Hart złożył hołd swoim idolom. Zaczął od kompozycji legendarnego, swingowego bębniarza polskiego pochodzenia Gene Krupy „Drum Boogie", w której nawet pianista grał rytmicznie. Zespół w nowoczesnym stylu interpretował kompozycje Coltrane'a i utwory lidera, w tym „Duchess" dedykowaną jego babci.

10. Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej była festiwalem saksofonistów, wystąpiło aż trzech gigantów tego instrumentu: Jan Garbarek, Joshua Redman i Charles Lloyd. Ale był to też festiwal znakomitych perkusistów, bo wyróżniali się oni w każdym zespole. Z Garbarkiem grał hinduski mistrz Trilok Gurtu. Z włoską wokalistką Marią Pia De Vito wystąpił czarodziej wszelkich dziwnych odgłosów Michele Rabbia, który w finale zadziwił solówką na... swoich policzkach. A w nowym zespole Tomasza Stańki świetnie zaprezentował się Gerald Cleaver, ale też nie pozwolił się rozwinąć kubańskiemu perkusjoniście Jalidanowi Ruizowi.

Zobacz galerię zdjęć

W dwóch grupach zagrał rewelacyjny perkusista Eric Harland, jeden z najlepszych dziś w Ameryce. Najpierw napędzał wielowarstwowymi rytmami kwartet James Farm z Joshuą Redmanem na saksofonie, a godzinę później subtelnie czarował szczoteczkami w zespole Charlesa Lloyda.

Billy Hart jest dziś legendą perkusji, jednym z ostatnich przedstawicieli starej szkoły perkusyjnej Gene'a Krupy i Maxa Roacha. Ale nikt nie powie, że nie gra nowocześnie. — Widziałem ich w Nowym Jorku, ale u nas grali dużo lepiej — powiedział po występie kwartetu Harta Tomasz Stańko. - Kolaż jest przyszłością jazzu — podsumował festiwal jego dyrektor artystyczny Tomasz Stańko.

Rzeczywiście, taki charakter miała większość koncertów. Nawet muzyka Jana Garbarka jest bliska popkulturze. Z pewnością brzmienie saksofonów norweskiego muzyka jest bogatsze od tego, które prezentują amerykańscy muzycy. Słychać w nim fascynacje muzykę tradycyjną Norwegii, Azji i Ameryki Południowej. Wydaje się, jakby Garbarek grał na dwóch, trzech saksofonach równocześnie.

Z kolei „wulkan energii" Joshua Redman zagrał dźwiękiem niezwykle klarownym i ekspresyjnym. Atutem obu muzyków okazały się interesujące kompozycje z wyrazistymi, melodyjnymi tematami i na dodatek nietuzinkowo zaaranżowane.

Nastrojowe klimaty muzyki greckiej wywodzącej się z antyku, też okazały się atrakcyjne. Śpiew Marii Farantouri inspirował saksofonistę Charlesa Lloyda do improwizacji bardziej lirycznych niż na jego własnych płytach. Ciekawostką był program wokalistki Marii Pia De Vito „In Compagnia D'Amore" wykonany z intrygującym pianistą Francoisem Couturierem, wiolonczelistką Anją Lechner i wspomnianym Michelem Rabbią. Artyści przełożyli arie z opery Pergolesiego na język muzyki współczesnej z elementami jazzowej improwizacji.

Atrakcją festiwalu są zawsze zespoły Tomasza Stańki, który w Bielsku-Białej sprawdza nowych muzyków i różne konfiguracje instrumentów. Tym razem był to „latynoski" sekstet, a właściwie Xtet będący rozbudowaną wersją amerykańskiego zespołu trębacza. Jego podporą są: perkusista Gerald Cleaver i kontrabasista Thomas Morgan. Pozostali muzycy z pewnością będą się zmieniać zależnie od potrzeb lidera. W Bielsku było aż dwóch muzyków z latynoskich kręgów; grający na kongach Kubańczyk Jalidan Ruiz i brazylijski gitarzysta Nelson Veras.

Jubileuszowy 10. festiwal Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej zaprezentował siedem oryginalnych projektów, z których trzy: James Farm, Jana Garbarka i Charlesa Lloyda stały na najwyższym światowym poziomie. Doceniła to publiczność, która przyjeżdżała na koncerty z całej Polski wypełniając salę Domu Muzyki Bielskiego Centrum Kultury do ostatniego miejsca.

Jego kwartet złożony z gwiazd zaprezentował wyrafinowaną muzykę z popisowymi solówkami saksofonisty Marka Turnera, pianisty Ethana Iversona i kontrabasisty Bena Streeta. 72-letni lider grał pokazowe solówki z energią nastolatka potwierdzając, że gęsty rytm na albumie „On the Corner" Milesa Davisa, jest przede wszystkim jego dziełem, choć grało tam w sumie pięciu perkusistów.

Hart złożył hołd swoim idolom. Zaczął od kompozycji legendarnego, swingowego bębniarza polskiego pochodzenia Gene Krupy „Drum Boogie", w której nawet pianista grał rytmicznie. Zespół w nowoczesnym stylu interpretował kompozycje Coltrane'a i utwory lidera, w tym „Duchess" dedykowaną jego babci.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"