W tym tygodniu będzie można zobaczyć w telewizji trzy filmy z udziałem Julianne Moore: horror „Inkarnacja" z 2010 roku w reżyserii Månsa Mårlinda i Björna Steina, komedię „Kocha, lubi, szanuje" (2011) Glenna Ficarry i Johna Requy oraz „Magnolię" (1999) Paula Thomasa Andersona. Każdy z nich jest próbką wszechstronności Julianne Moore, a jednocześnie konsekwencji w dobieraniu ról kobiet inteligentnych, intrygujących i skomplikowanych wewnętrznie.
Bohaterką „Inkarnacji" jest Cara Jessup (Julianne Moore), która tak jak jej ojciec jest psychiatrą, specjalizującym się w diagnozowaniu przypadków osobowości mnogiej. Pewnego dnia rodzic przedstawia jej jednego ze swych pacjentów – Davida Bernburga (Jonathan Rhys Meyers), który podczas przeprowadzanych z nim rozmów jest na przemian przykutym do wózka inwalidą i zdrowym mężczyzną, przedstawiającym się różnymi nazwiskami i ujawniającym cały szereg odmiennych osobowości, z których wszystkie należą do ofiar zabójstw. Starając się zbadać jego przypadek, Cara idzie tropem ludzi, w których wciela się pacjent.
Konfrontuje go m.in. z matką dawno zmarłego chłopaka, za którego w danym momencie podaje się David. Mężczyzna mówi rzeczy, o których wiedziała tylko ona i jej syn, co dowodzi, że z pewnością nie jest to ani czyste urojenie, ani tym bardziej oszustwo. Fascynacja tym niezwykłym przypadkiem powoduje, że lekarka coraz bardziej angażuje się w rozwikłanie zagadki, ale wkrótce okazuje się, że zabrnęła zbyt daleko, aby teraz móc się wycofać. Kiedy wokół niej zaczynają ginąć ludzie, Cara zdaje sobie w końcu sprawę z tego, że i ona, i jej rodzina znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Choć „Inkarnacja" należy do gatunku horroru, rządzącego się określonymi schematami, rola Julianne Moore schematyczna nie jest. Osoba lekarki, która musi w pewnym momencie odrzucić wyznawany przez siebie racjonalizm i zacząć wierzyć w duchy, to prawdziwe wyzwanie dla aktorki, która nawet dostając w scenariuszu dość ograniczony materiał wyjściowy, potrafi każdej postaci nadać indywidualny, ciekawy rys.
Równie przekonująca jest jej kreacja w komedii romantycznej „Kocha, lubi, szanuje". Moore wcieliła się w niej w rolę Emily, która nagle, po wielu latach małżeństwa oświadcza Calowi, że chce rozwodu i odchodzi do kochanka. Mąż czuje się jak zbity pies, ale wkrótce poznany w knajpie młody playboy przekonuje go, że nieoczekiwana wolność to doskonała okazja, by się dobrze zabawić. Kiedy Emily dowiaduje się o tym, że jej eksmąż, zamiast cierpieć z powodu rozbicia rodziny, zaczął się pokazywać w towarzystwie młodszych od niej, ponętnych kobiet, zaczyna być zazdrosna. Rola Emily jest drugoplanowa, ale smakowita, jak większość ekranowych wcieleń Julianne Moore.