Pechowa śmierć Sergiusza Prokofiewa

Rosyjski kompozytor zmarł tego samego dnia co dnia Józef Stalin. Nawet w ostatniej chwili jego oprawca nie przestał go prześladować.

Aktualizacja: 07.03.2013 14:02 Publikacja: 07.03.2013 10:25

Uroczystości pogrzebowe Sergiusza Prokofiewa miały niemal konspiracyjny charakter. Tak w swojej autobiografii dzień 7 marca 1953 roku wspomina wielka śpiewaczka Galina Wiszniewska: „Ulice Moskwy były zatarasowane, wstrzymano komunikację. Niemożliwe było wynajęcie samochodu, dlatego wielką trudność sprawiało przewiezienie trumny z ciałem Prokofiewa z jego mieszkania na wąskiej uliczce niedaleko Teatru Chudożestwienny na ulicy Miusskiej. Tam miały się odbyć uroczystości żałobne. Wszystkie kwiaciarnie i oranżerie były puste. Kwiaty wykupiono dla wodza i nauczyciela wszystkich czasów i wszystkich narodów. Nie udało się kupić nawet wiązanki dla wielkiego kompozytora rosyjskiego. W gazetach nie znaleziono miejsca, żeby zamieścić jego nekrolog. Wszystko należało do Stalina nawet ciało zaszczutego przez niego Prokofiewa. Na ulicy Miusskiej, w mrocznej, wilgotnej sali było prawie pusto - stali tylko bliscy przyjaciele, którzy mieszkali w pobliżu lub zdołali przedrzeć się przez kordony".

Kilka lat wcześniej Sergiusz Prokofiew padł ofiarą nagonki zorganizowanej z inicjatywy Stalina. Oskarżono go o formalizm i artystyczną degenerację. Prokofiew nie mógł zrozumieć, co się stało, dlaczego nikt nie chce grywać jego utworów. Odsunęli się wszyscy znajomi i przyjaciele - opowiadał po latach Mścisław Rostropowicz, który jako jeden z nielicznych nie wyparł się wtedy swego nauczyciela.

Zamknął się w daczy pod Moskwą - wspominał - i nikogo nie chciał widzieć. Pewnego dnia wyznał mi, że nie ma pieniędzy nawet na śniadanie. Pojechałem więc do związku kompozytorów, by wywalczyć jakąkolwiek zapomogę. Moje pojawienie się w sprawie Prokofiewa wywołało popłoch, ale pieniądze zdobyłem.

Można by powiedzieć, że sam był sobie winien. Z Rosji wyjechał w 1918 roku. Zdobył sławę w Europie i USA jako kompozytor i pianista. Nowa władza radziecka zaczęła flirt z nim, podobny do gry prowadzonej z pisarzem Maksymem Gorkim, który w końcu lat 20. zaczął być zasypywany listami od radzieckich czytelników proszących go o powrót do ojczyzny. Prokofiew czuł, że na Zachodzie jego muzyka nie jest doceniana, pochlebiało mu za to uwielbienie odbiorców w ojczyźnie. Wiosną 1933 r. zdecydował się zatem na powrót z rodziną.

Z początku wszystko układało się pomyślnie. Zachował paszport, bez przeszkód mógł wyjeżdżać za granicę. Darzono go uznaniem. Zresztą starał się o to, komponując m. in. „Kantatę na dwudziestolecie Października" czy „Zdrawicę" z okazji 60. urodzin Stalina.

Pod koniec lat 30. coraz trudniej było jednak uzyskać mu zgodę na zagraniczny wyjazd. Prawdziwe kłopoty zaczęły się w trakcie przygotowań do prapremiery opery „Siemion Kotko" o niemieckiej okupacji Ukrainy w 1918 r. Wizja Niemców jako wrogów nie pasowała do ówczesnych koncepcji politycznych Stalina, który Hitlera uważał za sojusznika. Libretto „Siemiona Kotki" zaczęto poddawać wielokrotnym obróbkom, a kiedy opera doczekała się wreszcie premiery, nikt nie chciał powiedzieć o niej dobrego słowa. Na dodatek Prokofiew spowodował wypadek - przejechał samochodem dziewczynę. Władze zatuszowały sprawę, ale w każdej chwili mogły się nią posłużyć jako wygodnym pretekstem.

U schyłku życia walczył o powrót do łask, skomponował kantatę „Na straży pokoju", która kończy się obrazem Moskwy ze Stalinem patrzącym z okna na maszerujących pionierów. Nie zmieniło to jednak w znaczący sposób jego sytuacji. W 1948 r. pierwszą żonę Prokofiewa, Linę, oskarżono o szpiegostwo i skazano na 20 lat łagru (została zwolniona w 1956 r. i później zrehabilitowana).

Sergiusz Prokofiew został pochowany na Cmentarzu Nowodziewiczym w Moskwie. Już po pogrzebie ukazał się kolejny numer największego czasopisma muzycznego w Związku Radzieckim. Pierwszych 115 stron w całości poświęcono Józefowi Stalinowi. Na stronie 116 zamieszczono krótką informację o zgonie Prokofiewa, jakby śmierć jednego z największych kompozytorów XX wieku była nic nie znaczącym zdarzeniem.

Uroczystości pogrzebowe Sergiusza Prokofiewa miały niemal konspiracyjny charakter. Tak w swojej autobiografii dzień 7 marca 1953 roku wspomina wielka śpiewaczka Galina Wiszniewska: „Ulice Moskwy były zatarasowane, wstrzymano komunikację. Niemożliwe było wynajęcie samochodu, dlatego wielką trudność sprawiało przewiezienie trumny z ciałem Prokofiewa z jego mieszkania na wąskiej uliczce niedaleko Teatru Chudożestwienny na ulicy Miusskiej. Tam miały się odbyć uroczystości żałobne. Wszystkie kwiaciarnie i oranżerie były puste. Kwiaty wykupiono dla wodza i nauczyciela wszystkich czasów i wszystkich narodów. Nie udało się kupić nawet wiązanki dla wielkiego kompozytora rosyjskiego. W gazetach nie znaleziono miejsca, żeby zamieścić jego nekrolog. Wszystko należało do Stalina nawet ciało zaszczutego przez niego Prokofiewa. Na ulicy Miusskiej, w mrocznej, wilgotnej sali było prawie pusto - stali tylko bliscy przyjaciele, którzy mieszkali w pobliżu lub zdołali przedrzeć się przez kordony".

Kultura
Jan A.P. Kaczmarek nie żyje. Słynny kompozytor miał 71 lat
Kultura
Festiwal Millennium Docs Against Gravity. Kim są zwycięzcy?
Kultura
Nowa instytucja kultury - Instytut Różnorodności Językowej Rzeczypospolitej
Kultura
Noc Muzeów, czyli spacer do przeszłości i przyszłości
Kultura
Rząd: Prawo twórców do tantiem w sieci niezbywalne. Co na to Netflix i Spotify?
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?