Czas ten naznaczyła masowa dostępność aparatów cyfrowych i zainstalowanie ich w telefonach komórkowych. Koniec kultury odbitek. Ze świecą dziś szukać osób, które spędzają czas w ciemni, zdjęcia ogląda się przede wszystkim na monitorach, a jest ich tyle, że oczy aż robią się czerwone. To dziesięciolecie, które zaczęło się fenomenem umieszczania zdjęć na fotoblogach, a kończy dominacją portali społecznościowych, do którego obrazy płyną z naszych smartfonów cyfrową rzeką szerszą od Amazonki i Wołgi razem wziętych.
- Dzisiaj fotografię napędza Facebook. Robię fotę, wrzucam do sieci i czekam na reakcję. Coraz więcej osób nie wysyła już do siebie SMS-a, tylko samo zdjęcie. To rodzaj komunikacji ze światem. Nazywam to emofotografią, bo opowiada prawie wyłącznie o przeżyciach samego autora: ja widzę, ja jem, ja jadę... – mówi Adam Mazur, autor książki o nowych zjawiskach w polskiej fotografii po roku 2000.
– Z fotografią już tak jest. Jak żadna inna dziedzina sztuki jest zależna od technologii i co kilka, kilkanaście lat, kiedy tylko na rynku pojawi się nowy wynalazek, wszystko w niej się zmienia. Wszystko. Kto to jest fotograf? Co to jest dobre zdjęcie? Po co się je robi? Kto na nim zarabia? Przestawiają się klocki i zasady ustawiają się od nowa – twierdzi Kuba Dąbrowski, jeden z najciekawszych fotografów młodego pokolenia. Wykształcony w czeskiej Opavie, pracuje w Warszawie, Mediolanie, Paryżu.
Od dagerotypu po Photoshopa
W XIX wieku fotografia była domeną rzemieślników, ponad 90 procent ówczesnej „produkcji" to portrety wykonywane na zamówienie. Na długo przed epoką Photoshopa poprawiano nosy, brody, usta, brwi, figurę... Wtedy nazywało się to retusz. Klient płacił i wymagał. Z czasem pojedynczy egzemplarz dagerotypu wyparty został przez kopiowalną talbotypię. Następnie nieporęczne szklane płyty zastąpione zostały przez klisze. Kodak Brownie – kosztujący jednego dolara prosty aparat, w 1900 roku sprowadza fotografię z alchemicznej dziedziny zarezerwowanej dla specjalistów na ziemię. Wynalazek małego obrazka, który pozwala podróżować z aparatem, łapać momenty, a nawet zabrać go na wojnę. Potem kolor, Polaroid, w ostatnim dziesięcioleciu cyfra, Photoshop czy hipstamatic przewróciły fotograficzny rynek do góry nogami. Kim byłby Bresson bez Leiki? Czy Lartigue zainteresowałby się fotografią, gdyby nie było Kodaka Brownie? Czy gdyby nie Photoshop Andreas Gursky byłby najdroższym na świecie fotografem? W 2011 roku jego praca „Rhein II" została sprzedana za rekordową sumę – 4,3 miliona dolarów. „The Guardian" opisywał zdjęcie jako „opuszczony, bez- płciowy krajobraz".