Reklama

Słodko-smętna kokieteria Bretta Andersona

Suede, legenda brytyjskiej muzyki pop, powróciła nowym albumem „Bloodsports" - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 11.04.2013 10:32

O stuprocentowym comebacku nie ma niestety mowy, ponieważ nie udało się zasypać podziałów i puścić w niepamięć kłótni pomiędzy dwoma czołowymi postaciami pierwszego składu – wokalistą Brettem Andersonem i  gitarzystą Bernardem Butlerem, którzy firmowali najmocniejsze pierwsze dwa albumy „Suede" i „Dog Man Star".

Zobacz na Empik.rp.pl

W czasie nagrywania tego drugiego doszło do animozji i Butler odszedł. Późniejsze płyty były gorsze, aż w końcu grupa przestała istnieć. Pewnie po to, by nie stoczyć się na dno muzycznych notowań.

Tymczasem Bernard Butler zaczął odnosić sukcesy przede wszystkim jako kompozytor i producent. Firmował płyty zadziornych The Libertines, Neneh Cherry. Jednak największą sławę i największe pieniądze przyniosła mu pierwsza płyta Duffy – „Rockferry". Utrzymane w stylu retro piosenki sprzedały się na całym świecie w 7 milionach.

Z dzisiejszej perspektywy Suede uważani są za protoplastów britpopu, co wydaje się sporym nadużyciem. To prawda, byli zespołem gitarowym, ale ze względu na manieryczny styl śpiewania Andersona – zbliżonym bardziej do Davida Bowiego i The Smith niż do The Beatles, The Rolling Stones czy też zespołów punkowych, do jakich nawiązywali Oasis, Blur. Prawda jest taka, że Suede spełnili na początku lat 90. długie oczekiwania na nowy zespół brytyjski, który odwróciłby uwagę od dominacji amerykańskich formacji.

Reklama
Reklama

O powrocie grupy zaczęło się mówić już w 2009 r. i jak zwykle w takich sytuacjach bywa, sprawdzianem stał się koncert charytatywny w 2010 r. związany ze zbiórką pieniędzy na walkę z rakiem. Potem wyruszyła na tournée.

O „Bloodssports" Bernard Butler powiedział: – Nagraliśmy płytę o pożądaniu, o grze z losem i ciągle odnawialnej miłości. Ciężko pracowaliśmy nad piosenkami, ale osiągnęliśmy pełną satysfakcję.

Nową jakością w dorobku jest z pewnością finałowa kompozycja „Faultlines". Szczerze mówiąc, mało ma wspólnego z prostym i dynamicznym, gitarowym graniem. To pełna bólu, przejmująca minisuita utrzymana w konwencji rocka symfonicznego. Bliska tego stylu jest też nagrana z towarzyszeniem fortepianu i chóru podniosła piosenka „What Are You Not Telling Me?".

Do klasycznego stylu Suede nawiązuje „Barriers" i „Always". Melodyjnie, choć melancholijnie grające gitary stanowią instrumentalny fundament słodko-gorzkiej partii Andersona. Zwraca uwagę kompozycja „Snowblind" – o zdecydowanym rytmie, mocno śpiewana, bez biseksualnej kokieterii. Nie drażni w pierwszym singlu „It Starts And Ends With You". Płytę ożywia również „Hit Me". „Sabotage" to propozycja wyłącznie dla najwytrwalszych fanów.

plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama