Skąd pomysł na nazwę 7 minut Po?
Jest taka reguła, że publiczność dopiero siedem minut po spektaklu zaczyna reagować na nasze skecze, zaczyna klaskać. Jeszcze przed wybraniem tej nazwy mieliśmy taki zwyczaj, że umawialiśmy się na próby siedem minut po 14 lub po 15. Niby mała różnica, w końcu czas jest umowny. Jednak ta chwila zmienia nasze myślenie o nim, zadziwia, wprowadza element bajkowości. Właśnie o to chodzi nam w kabarecie, żeby zmieniał świat, czarował. Teraz nasze występy również zaczynają się zawsze siedem minut po.
Kiedy postanowił pan wprowadzać tę bajkowość do życia?
Urodziłem się w Suwałkach. Od dziecka interesowałem się kabaretem. Wtedy miałem do niego utrudniony dostęp. Nie było Internetu, w telewizji pojawiał się rzadko, więc słuchałem radia i kaset. Ta forma odbioru, podobnie jak czytanie książek, bardzo wyrabia wyobraźnię. Trzeba sobie było wymyślić inscenizację, zachowanie aktorów. Byłem i jestem zafascynowany krakowskim stylem Piwnicy pod Baranami, Piotrem Skrzyneckim i Markiem Grechutą. W Krakowie powstał pierwszy polski kabaret Zielony Balonik. W tym mieście czuć ducha pisarzy i poetów. W kabarecie cenię również dobry wiersz, muzykę i piosenkę. W naszych skeczach odwołujemy się do klasycznej formy kabaretu, nie zapominamy jednak, że czasy, możliwości sceniczne i ekspresji się zmieniły. Dlatego przystosowujemy się do nowych warunków.