Mowa oczywiście o Festiwalu Mozartowskim organizowanym przez Warszawską Operę Kameralną, a uważanym za letnią wizytówkę stolicy. W żadnym bowiem innym miejscu na świecie nie można było obejrzeć wszystkich utworów scenicznych Mozarta.

Kiedy przed rokiem los tego teatru był zagrożony, powstał społeczny ruch w jego obronie. Festiwalowym przedstawieniom towarzyszyły zaś spontaniczne spotkania przed siedzibą WOK, a fani Mozarta żegnali się, nie mając pewności, czy spotkają się za rok.

Dziś obrońcy festiwalu mogą mieć powody do częściowej radości. Impreza odbędzie się, ale po raz pierwszy w 23-letniej historii nie zaprezentuje wszystkich oper Mozarta, lecz tylko 11 z nich. Festiwal jest krótszy (potrwa do 21 lipca), zaplanowano ok. 40 przedstawień i koncertów, o kilkanaście mniej niż zazwyczaj.

Jerzy Lach, nowy dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, tłumaczy to względami finansowymi. Tegoroczny budżet Festiwalu Mozartowskiego wynosi 1,5 mln zł, a więc o milion mniej niż w kryzysowym 2012 roku.

Od pieniędzy ważniejszy jest efekt artystyczny. Festiwal zaś zaczyna się zmieniać, czego dowodem jest choćby premiera „Cosi fan tutte". Reżyser Marek Weiss zapowiada odejście od konwencji dawnych inscenizacji Ryszarda Peryta. Na finał zaś Jerzy Lach przygotowuje plenerowego „Don Giovanniego", który zostanie pokazany na dziedzińcu pałacu w Wilanowie.