Na otwarcie pierwszego pełnego sezonu dyrekcji Starego Teatru w Krakowie reżyseruje pan „Do Damaszku" Strindberga. Co skłoniło pana po sięgnięcie po wielką literaturę skandynawską?
Jan Klata:
Mamy skandynawskie wzornictwo, Ikeę, Volvo, to teraz czas na Augusta Strindberga, wielkiego rockandrollowca i outsidera przełomu XIX i XX wieku. Myślę, że wielu żyjących na początku XXI wieku czuje się tak jak on – buntownik, który próbował występować przeciwko opresyjnym normom społeczeństwa. „Do Damaszku" to bardzo dziwny, ale i współcześnie brzmiący tekst. Dziś można w nim zobaczyć pomieszanie „Dzikości serca" Lyncha oraz „Bonnie i Clyde" Penna. Główny bohater jest zarówno alternatywny, jak i śmieszny. Tytuł „Do Damaszku", już całkiem serio, nawiązuje do Szawła, czyli nawrócenia świętego Pawła Apostoła – do tematu zmiany i prostowania ścieżek.
Strindberg nazwał swojego bohatera Nieznajomym. Kim jest dla pana?
W naszym spektaklu, opartym na parafrazie autorstwa Sebastiana Majewskiego, główna postać nie jest pisarzem, tylko muzykiem i nazywa się Idol. Takie ujęcie lepiej oddaje zauważalne we współczesnej kulturze przeniesienie punktu ciężkości z literatury do sfery pop. Generalnie do sfery sztuk performatywnych.