Podpisałem kontrakt na trzy lata, więc więcej czasu spędzam w Moskwie niż w Warszawie, bo chociaż Teatr Praktika jest niewielki, należy do najważniejszych w Rosji. Tu tworzą się nowe trendy sztuki rosyjskiej, a dyrektor odgrywa rolę szczególną. Pełnię też funkcje producenckie i jestem reżyserem.
Zobacz galerię zdjęć
Tęsknił pan do Rosji? Zaskoczyła pana ta propozycja?
Bardzo mi się podoba energia, jaką czuć teraz w Moskwie. Jeszcze dwa lata temu panowała względna stagnacja, teraz nastąpiło pozytywne sprzężenie między nowym teatrem, sztuką współczesną, życiem studenckim, otwartą postawą moskiewskich decydentów odpowiadających za kulturę a biznesmenami. Moskwa to dziś ważny ośrodek kulturalny Europy. Nie tylko gości wielkie wydarzenia artystyczne, ale i je tworzy. To pomaga zapomnieć o słabszych stronach stolicy Rosji, o agresji biorącej się z nagromadzenia milionów mieszkańców i komunikacji, która nie zawsze może zaspokoić ich potrzeby. Na pewno łatwiej się żyje w Warszawie. Jest cicha, spokojna. W Warszawie mam dom, tu żyje moja żona, tu urodziła się nasza córka, tu przechowuję zdjęcia z dzieciństwa. I buty na zimę. W Moskwie czuję się Polakiem, który przyjechał na pełen wyzwań kontrakt.
Co jeszcze pomogło w rozwoju życia kulturalnego w Moskwie?
Władza nam pomaga. Współpracuję z departamentem kultury Moskwy, do którego przyszli młodzi, energiczni ludzie o biznesowych korzeniach. Nie interesują ich łapówki, nie kradną, nie myślą o sobie. Zależy im, by kwitła sztuka, tworzą nowe miejsca dla kultury, zmieniają profil teatrów. Również biznes wspiera powstawanie centrów sztuki w miejscach postfabrycznych. Oczywiście są problemy. Takie same jak w Polsce.