Poławiacze pereł w Hali Stulecia

Łodzie cejlońskich rybaków wpłynęły do wrocławskiej Hali Stulecia. Premiera wielkiego widowiska w piątek.

Aktualizacja: 06.11.2013 19:30 Publikacja: 06.11.2013 19:19

"Poławiacze pereł” Georges’a Bizeta to opera rzadko wystawiana na polskich scenach. Twórcą insceniza

"Poławiacze pereł” Georges’a Bizeta to opera rzadko wystawiana na polskich scenach. Twórcą inscenizacji w Hali Stulecia jest Waldemar Zawodziński, kierownictwo muzyczne sprawuje Ewa Michnik. Między 8 a 17 listopada odbędzie się sześć spektakli.

Foto: materiały prasowe

Pierwszą inscenizację w monumentalnym wnętrzu Hali Stulecia Opera Wrocławska przygotowała w 1997 roku. Była to „Aida", którą każdego wieczoru mogło obejrzeć prawie 5 tysięcy widzów.

Zobacz galerię zdjęć

– Opłaciło się podjąć ryzyko realizacji takich widowisk – ocenia dyr. Ewa Michnik. – Dziś mamy wielu stałych bywalców w naszym teatrze, którzy przyznają, że zaczęli terminować w Hali Stulecia czy na plenerowych spektaklach, które urządzaliśmy na wrocławskiej Pergoli. ?Opery pokazywane na stadionach czy w halach sportowych cieszą się na świecie coraz większą popularnością. Jednak zestaw tytułów jest dość ograniczony: „Aida", „Carmen", „Nabucco" czy „Turandot". To są opery, które można wystawić z rozmachem, wymagają wielkich chórów, setek statystów, dają pretekst do wprowadzenia na scenę żywych zwierząt.

Dramat w wiosce

Opera Wrocławska wychodzi jednak poza ten schemat. Wydarzeniem, o którym było głośno nie tylko w Polsce, stała się inscenizacja w latach 2003–2006 „Pierścienia Nibelunga" Wagnera. W tym roku zaś postanowiono przygotować premierę „Poławiaczy pereł" Georges'a Bizeta.

Ta francuska opera, której premiera odbyła się w 1863 roku, z akcją umieszczoną w wiosce rybackiej na Cejlonie, jest właściwie utworem kameralnym. Intryga rozgrywa się między czterema postaciami i wykorzystuje dobrze znane wzorce dramatyczne. To rzecz o miłości dwóch mężczyzn do tej samej kobiety wystawiającej na próbę ich przyjaźń, a przede wszystkim o kapłance poświęconej bogom, która odkrywa siłę ziemskich uczuć.

– Pomysł wystawienia „Poławiaczy pereł" w Hali Stulecia początkowo trochę mnie zaniepokoił – mówi „Rz" reżyser Waldemar Zawodziński. – Ten utwór fantastycznie nadaje się na scenę teatralną, natomiast w megawidowisku może przysporzyć trudności. Ale z drugiej strony mamy tu dużo scen zbiorowych, a atutem libretta i muzyki jest wszechobecność rytuału w wymyślonym przez autorów świecie Orientu. Praca przechodzi w nim w modły i tańce, którymi cejlońska społeczność stara się obłaskawić bóstwo oraz wyprosić dla siebie pomyślność.

– Cenię Bizeta za to, że orientalny koloryt starał się uzyskać instrumentacją, rytmiką i charakterem tańców obrzędowo-religijnych. Jest w nich też dzikość i żywiołowość – dodaje Ewa Michnik. – Ważną rolę odgrywa lud, mamy do czynienia z operą chóralną, nie przypadkiem zbiorowość poławiaczy pereł pojawia się w tytule. Chór zostanie powiększony liczbowo, będzie zespół baletowy i dużo statystów.

Waldemar Zawodziński, który jest też autorem scenografii, postanowił wybudować w Hali Stulecia wioskę cejlońskich rybaków. Będzie toczyć się w niej normalne życie.

– Akcja „Poławiaczy pereł" dzieje się w zamkniętej społeczności, niejako na oczach innych – tłumaczy „Rz" reżyser. – Wszystko rozgrywa się w świecie, który otacza bohaterów. Kompozytor rzadko pozwala nam o nim zapomnieć, dlatego chór ciągle pojawia się na drugim planie, ktoś podsłuchuje zakochanych, gdzieś gasną lub zapalają się światła.

Największa na świecie

Ewa Michnik przyznaje, że początkowo Opera Wrocławska nie miała w tegorocznych planach przygotowania tak wielkiej premiery. Zdecydowano się jednak na nią niejako w prezencie dla wrocławskiej Hali, która w tym roku obchodzi setne urodziny.

Kiedy w 1913 roku otwarto we Wrocławiu Halę Stulecia, imponowała ona zarówno największą na świecie konstrukcją żelbetową, jak i rozmiarami. Średnica kopuły ma 67 metrów, a wznosi się na wysokość 42 metrów. W 2006 roku to dzieło Maxa Berga zostało uznane za kulturowe dziedzictwo ludzkości i wpisane na listę zabytków UNESCO.

W naszych czasach Hala Stulecia stała się przede wszystkim miejscem masowych spotkań i zawodów sportowych. Jej twórca, Max Berg, chciał jednak, by również służyła muzyce, dlatego zadbał o jej akustykę i wyposażenie w największe na świecie organy.

Ich fragmenty po II wojnie światowej powędrowały do różnych kościołów na Dolnym Śląsku. Tuż po otwarciu Hali, w 1913 roku, wykonano tu dwa gigantyczne dzieła: Symfonię „Tysiąca" Mahlera oraz IX Symfonię Beethovena.

Do dawnych tradycji sprzed stu lat nawiązuje Opera Wrocławska swoimi przedstawieniami, odkrywając przy okazji nowe walory tego wyjątkowego w skali światowej zabytku, który coraz chętniej służy artystom. Ma być miejscem różnych wydarzeń, gdy w 2016 roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury.

Fascynująca przestrzeń

– Uwielbiam architekturę Hali Stulecia – mówi Waldemar Zawodziński. – Fascynuje mnie jako reżysera i scenografa, choć to bardzo trudne wnętrze. Mamy bowiem do czynienia z niesłychanie wyrazistą architekturą. Nie jest ona neutralna, trzeba umieć się w niej odnaleźć. Miejsce akcji widowiska to przecież jedna scenografia, a wnętrze Hali to druga, widz zaś zawsze będzie oglądał obie. Nie wolno o tym zapominać, można działać na zasadzie kontrastu albo próbować wpisać się ze swoimi pomysłami w Halę. W obu przypadkach działanie jest inspirujące, bo nie mamy do czynienia ze zwykłą zabudową dużej przestrzeni. Praca w Hali Stulecia jest dla mnie przyjemnością, co nie znaczy, że działa się tu łatwo i bez problemów.

Premiera „Poławiaczy pereł" Bizeta w inscenizacji, reżyserii i scenografii Waldemara Zawodzińskiego, a pod kierownictwem muzycznym Ewy Michnik już w piątek. W dwa kolejne listopadowe weekendy odbędzie się sześć przedstawień, które będzie mogło obejrzeć 30 tys. widzów. A na czerwiec 2014 roku Opera Wrocławska już zapowiada kolejne widowisko w Hali Stulecia: „Makbeta" Giuseppe Verdiego.

Pierwszą inscenizację w monumentalnym wnętrzu Hali Stulecia Opera Wrocławska przygotowała w 1997 roku. Była to „Aida", którą każdego wieczoru mogło obejrzeć prawie 5 tysięcy widzów.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"