Zmarł wybitny gitarzysta jazzowy Jim Hall

Jeden z najwybitniejszych gitarzystów, kompozytor Jim Hall zmarł 10 grudnia w swoim mieszkaniu na Manhattanie. Miał 83 lata.

Aktualizacja: 14.12.2013 08:14 Publikacja: 14.12.2013 08:07

Jim Hall

Jim Hall

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Jego ostatni planowany koncert w Polsce został odwołany z powodu żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej. Wcześniej wystąpił ze swoim triem w Studiu i. W. Lutosławskiego w 1997 r.

- Wpływ Jima na ewolucję jazzu jest transcendentalny - powiedział Pat Metheny po śmierci swojego mentora. W 1999 r.  dla wytwórni Telarc nagrał z nim w duecie album „Jim Hall & Pat Metheny".

- Jego osiągnięcia wykraczają poza grę na gitarze czy jazz. Jim wymyślił sposób bycia. Znalazł przestrzeń w muzyce, która była wyłącznie jego domeną. Poruszył wyobraźnię słuchaczy i kolegów muzyków, co jest całkowicie unikalne. Był także jednym z najlepszych ludzi, co dało się słyszeć w każdej jego frazie - dodał Metheny.

Po raz pierwszy Pat zagrał z Jimem Hallem, kiedy miał 15 lat i trafił do klubu The Guitar, gdzie gitarzysta grał w duecie z kontrabasistą Ronem Carterem. Polecony przez innego gitarzystę Attilę Zollera Metheny mógł przyłączyć się do duetu.

Hall był jednym z nielicznych muzyków, o których już za życia mówiło się, że są legendą jazzu. Zrewolucjonizował improwizację na gitarze. Uczynił ją instrumentem równoprawnym dla saksofonu, trąbki i fortepianu. Razem z Wesem Montgomerym zmienił wizerunek gitary elektrycznej w jazzie, wprowadził gitarę do jazzu nowoczesnego.

Ceniony był również za genialne kompozycje i nowatorskie aranżacje. Grał wyjątkowo oszczędnie, po mistrzowsku operując ciepłą barwą instrumentu, a cechą, która zjednała mu fanów była wyjątkowa melodyjność fraz. To dlatego nazywany był poetą jazzowej gitary.

Jego ulubioną formacją było trio, ale wiele znaczących płyt nagrał w duetach. Jeden z albumów „Jim Hall & Basses" poświęcił kontrabasistom. - Styl Jima odzwierciedlał jego osobowość, był ciepły, delikatny, wrażliwy, a także bardzo dowcipny i mądry. Miałem zaszczyt pracować z nim kilka razy, będzi mi go brakować - powiedział wybitny kontrabasista Christian McBride, uczestnik tamtej sesji.

W połowie lat 50. po nauce w Cleveland Institute of Music Jim Hall przybył do Los Angeles i tu studiował grę na gitarze klasycznej. Występował chętnie z jazzmanami szybko zyskując ich uznanie. Grał z perkusistą Chico Hamiltonem i saksofonistą Jimmym Giuffre, który z nim właśnie stworzył oryginalne trio Jimmy Giuffre Three: saksofon - gitara - puzon, na którym grał Bob Brookmeyer.

W latach 1960 - 61 Hall akompaniował Elli Fitzgerald. Dzięki niej poznał wybitnych jazzmanów m.in.: Bena Webstera, Paula Desmonda, Zoota Simsa i Billa Evansa. Wiele z ich wspólnych występów zostało wydanych na płytach zdobywając światowy rozgłos. Do najważniejszych należą albumy zrealizowane z saksofonistą Sonnym Rollinsem: „The Bridge" i „What's New".

Za wzór improwizacji w duecie podaje się do dziś jego album „Alone Together" nagrany z kontrabasistą Ronem Carterem w 1972 r. Trzy lata później wytwórnia CTI Creeda Taylora wydała słynną płytę „Concierto", na której występują: saksofonista Paul Desmond i trębacz Chet Baker. Muzycy nagrali m.in. ujmującą nastrojowymi improwizacjami jazzową wersję „Concierto de Aranjuez" Joaquina Rodrigo. Cały album stał się natchnieniem dla aranżerów i jest uznawany za arcydzieło.

Jim miał również swoje gitarowe fascynacje. Jedną z nich była twórczość cygańskiego gitarzysty Django Reinhardta, któremu na koncercie w Warszawie zadedykował jeden z utworów. Nie zapomniał wtedy o przedstawicielach młodszego pokolenia. Jednemu z najoryginalniejszych współczesnych gitarzystów, Billowi Frisellowi zadedykował własną kompozycję o zmiennej rytmice i zawiłych solówkach. W oryginalnym stylu grał także standardy, sięgał po kompozytorów spoza jazzowego kanony jak np. Astora Piazzollę.

Lubił przypominać maksymę swojej twórczości: „Słuchanie jest kluczem". Anglicy nazywali go „Cichym Amerykaninem".

Odszedł jeden z ostatnich wielkich jazzmanów, którzy zaczynali swe kariery w latach 50. i mieli największy wpływ na ewolucję tej muzyki.

Marek Dusza

Jego ostatni planowany koncert w Polsce został odwołany z powodu żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej. Wcześniej wystąpił ze swoim triem w Studiu i. W. Lutosławskiego w 1997 r.

- Wpływ Jima na ewolucję jazzu jest transcendentalny - powiedział Pat Metheny po śmierci swojego mentora. W 1999 r.  dla wytwórni Telarc nagrał z nim w duecie album „Jim Hall & Pat Metheny".

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem