Czy to pierwszy „Makbet" w pana reżyserii?
Bruno Berger-Gorski: Pierwszy zdarzył się w Bergen w Norwegii. Był to spektakl prezentowany na tle najstarszego norweskiego zamku Hakonshallen, który stanowił nie tylko naturalną scenografię, ale też stwarzał doskonałe możliwości akustyczne – głosy śpiewaków ?i orkiestry odbijały się od murów. Trybuny pomieścić mogły jednorazowo do 4 tysięcy widzów. Kolejny raz zmierzyłem się z tym tytułem ?w Brnie, tym razem na tradycyjnej scenie operowej. Jestem dumny, ?że trzeciego „Makbeta" realizuję we Wrocławiu, we współpracy ze znaną w środowisku międzynarodowym Ewą Michnik oraz ze scenografem Pawłem Dobrzyckim i kostiumografem Małgorzatą Słoniowską. Pracujemy nad koncepcją dostosowaną do inspirujących warunków Hali Stulecia, ale w pewnym sensie wciąż też rozwijam własną, pierwszą ideę, zgodnie z którą ?Lady Makbet w przeszłości miała dziecko. O tym wspomina sam Szekspir.
Lubi pan Verdiego?
To jeden z moich ulubionych kompozytorów. Nie tylko dlatego, że jego muzyka jest pełna pasji ?i namiętności, ale również ?z powodu zaangażowania politycznego Verdiego i głębokiej znajomości psychologii ludzkich zachowań. Wielokrotnie pokazał ludzi przytłoczonych przez reżim, choćby w słynnym chórze ?„Va, pensiero" w „Nabucco" ?czy w chórze szkockich uchodźców „Patria oppressa" w „Makbecie". Szanuję też Verdiego jako człowieka, bo w pewnym momencie życia opuścił świat polityki ?ze względu na korupcję w nim panującą. Walczył ze środowiskami konserwatywnymi o prawo jednostki do wolności w podejmowaniu decyzji związanych z życiem osobistym. Jego samego los ciężko doświadczył, żona oraz dzieci zmarły tragicznie. Ból tej straty wyraził w arii Makdufa ?w IV akcie „Makbeta". Dodam jeszcze, że wkrótce zmierzę się z kolejną operą Verdiego. To „Otello", którego premiera odbędzie się ?w Oviedo w Hiszpanii.
Jak pana zdaniem udało się Verdiemu przenieść do opery tragedię Szekspira? Są ?w „Makbecie" główne idee pierwowzoru literackiego?