Nowości na DVD: dobre, artystyczne kino z Nowych Horyzontów

24 lipca ruszy kolejna edycja festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty, a już teraz można mieć przedsmak tej wspaniałej wrocławskiej imprezy we własnym domu. Pojawił się bowiem na rynku box z najciekawszymi filmami z roku poprzedniego - pisze Barbara Hollender.

Publikacja: 08.06.2014 09:16

Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków

Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków

Foto: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Kinomani znajdą w tym boksie laureata film, który wygrał festiwal — „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków" Aleksieja Fedorczenki. Rosjanin opowiedział o świecie ostatnich europejskich pogan żyjących w Republice Mari Ełk, w pobliżu Tatarstanu. Na jego film składa się 26 epizodów, poświęconych różnym kobietom. Starym i młodym, szczęśliwym i nieszczęśliwym, pannom i mężatkom. Wszystkie mają imiona zaczynające się na „O". Ale łączy je też magia, która unosi się w powietrzu. I dziwny, nieokiełznany, bardzo naturalny erotyzm.

Zobacz galerię zdjęć

Fedorczenko kolejny raz wraca do tego świata pełnego naturalnych odruchów i uczuć. W jego „Milczących duszach" dwaj mężczyźni wieźli nad jezioro Nero, w pobliżu Rostowa, ciało zmarłej kobiety. Była żoną jednego z nich, kochanką drugiego. Pochowali ją razem, zgodnie ze starym obrządkiem Maryjczyków. W tamtym filmie  Fedorczenko pokazywał ból odchodzenia. W „Niebiańskich żonach" portretuje ludzi, którzy trwają przy swoich wierzeniach i  zwyczajach, na przekór współczesnemu racjonalizmowi kultywują własne, magiczne odczuwanie rzeczywistości. Tylko jedna z kobiet wyrywa się ze wsi, inne są prowincji wierne.

Innym, bardzo ciekawym filmem jest „Obcy nad jeziorem" Alaina Guiraudie. To niepokojąca i odważna historia gejowska. Film, którego akcja rozgrywa się w jednym miejscu, na rozprażonym od słońca piasku i w pobliskim lesie, trudno zakwalifikować do określonego gatunku. Upływ czasu znaczą tu ujęcia leśnego parkingu, gdzie codziennie zajeżdżają te same samochody. Obserwujemy tych samych mężczyzn, szukających tych samych przygód i wrażeń. Odsłonięte ciała, upał, wiszące w powietrzu pożądanie. Na gejowskiej plaży mężczyźni bez skrępowania opalają się nago, całują, znikają parami w pobliskich zaroślach. Nikt się tu z niczym nie kryje. Niektórzy szukają przygód, inni próbują zabić własną samotność. Jednak tym beztroskim, zdawałoby się, światem wstrząsa zbrodnia.  Główny bohater, Franck, jest pod wrażeniem faceta o urodzie Toma Sellecka. Któregoś wieczoru widzi, jak tamten topi w jeziorze swojego kochanka. Ale chce z nim być tak bardzo, że nie mówi o tym detektywowi prowadzącemu śledztwo. A może też nie przyznaje się przed sobą samym. Dramat psychologiczny? Thriller? Przerysowany pastisz? Metafora ludzkich kontaktów, balansujących między przyjaźnią, miłością, pożądaniem? Opowieść o moralności? Na pewno film bardzo intrygujący.

Warto też obejrzeć „Kiedy umieram". James Franco, gwiazdor, aktor, reżyser, pisarz proponuje bowiem ambitną adaptację wydanej w 1930 roku powieści Williama Faulknera, która zawsze uchodziła za afilmową. To historia biednej, farmerskiej rodziny z południa Stanów Zjednoczonych, która przez kilka dni wiezie do Jefferson ciało zmarłej matki Addie, by pochować ją w rodzinnym mieście. Na książkę składa się szereg porwanych monologów samej Addie, jej przyjaciół, bliskich, także ludzi, których kondukt pogrzebowy spotyka na swojej drodze.

Franco pozwolił sobie na ambitny eksperyment. Dopasowując się do sposobu narracji Faulknera, na ekranie opowiedział historię rodziny Bundrenów w sposób dla kina niekonwencjonalny. Wykorzystał doświadczenia z poliwizją, jakie stosują choćby Peter Greenaway czy Mike Figgis. Co jakiś czas na podzielonym ekranie widzimy różne obrazy: czasem pejzaż i zbliżenie, czasem to samo zdarzenie oczami różnych bohaterów, czasem twarze ludzi ze sobą rozmawiających. Bywa, że oba obrazy są równie ważne, ale bywa i tak, że tylko nieznacznie się uzupełniają lub powielają. I nie jest to wyłącznie chwyt formalny. Podział ekranu podkreśla samotność bohaterów. Ludzi, którzy są członkami tej samej rodziny, a jednak żyją jakby osobno, nosząc w sobie swoje tajemnice.

Zresztą, wbrew pozorom, „Kiedy umieram" nie ma przerostu formy nad treścią. To w gruncie rzeczy film skromny. I bardzo smutny. Pokazujący biedę i beznadzieję. W tej podróży rodzina poniesie wielkie straty. Zapłaci zdrowiem jednego z synów, poświęci życie konia, zapomni o godności i wolności.

Wielkim przebojem światowych festiwali była w ubiegłym roku „Shirley - wizje rzeczywistości", gdzie  awangardowy artysta Gustav Deutsch ożywia obrazy Edwarda Hoppera. Reżyser zaczyna swój film tam, gdzie kończy się rola malarza. Jego bohaterka, aktorka z offowego teatru przeprowadza widza przez amerykańskie doświadczenie pierwszej połowy wieku XX. Shirley jest atrakcyjna, ma własne zdanie na temat historii, nie akceptuje rzeczywistości Wielkiego Kryzysu, nienawiści na tle rasowym i ery McCarthy'ego. Ale równie ważna, a może nawet ważniejsza jest w tym filmie forma. Trochę jak w przypadku opowieści Lecha Majewskiego, widz ma wrażenie, że znalazł się w galerii, gdzie obcuje z ożywioną sztuką. A autorem zdjęć jest pochodzący z Polski operator, Jerzy Palacz, współpracownik Ulricha Seidla i Gorana Rebica.

Są w również nowohoryzontowym zestawie tytuły opowiadające o losach artystów. Bardzo Polecam też widzom „Camille Claudel 1915". Film Bruno Dumonta osnuty jest wokół historii francuskiej rzeźbiarki Camille Claudel. Artystki o wielkim talencie, która była kochanką Augusta Rodina i - jak twierdzą historycy sztuki - wywarła duży wpływ na jego twórczość. Jednak Rodin nigdy nie porzucił dla niej żony. Claudel rzeźbiła, wystawiała swoje prace, m.in. w Salonie Artystów Francuskich, ale cierpiała na depresje, a wreszcie lekarze stwierdzili u niej schizofrenię. Została przez rodzinę ubezwłasnowolniona i zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Spędziła tam 30 lat, aż do śmierci. Dumont rejestruje ten właśnie czas rozpaczy, wygasania talentu. Matka nigdy jej w szpitalu nie odwiedziła. Brat przyjeżdżał raz na kilka lat. Bruno Dumont opowiada właśnie o trzech dniach z życia Camille, gdy ta czeka na wizytę brata, mając nadzieję, że ten zabierze ją do domu. Kamera Dumonta obserwuje uważnie kobietę i jej otoczenie - ludzi chorych psychicznie, owładniętych własnymi lękami, omamami, cierpieniem. Pokazuje samotność. Tym bardziej dotkliwą, że znakomitą w głównej roli Juliette Binoche reżyser otoczył autentycznymi pensjonariuszami placówek dla upośledzonych umysłowo. Ale film jest jeszcze czymś więcej niż zapisem tragedii. Bruno Dumont zadaje pytania o sytuację artysty, cenę za talent, istotę wiary, granice normalności i nienormalności. Intrygujący film.

Losy innego artysty - XVI-wiecznego malarza i rytownika Hendrika Goltziusa pokazuje w „Goltzius and the Pelican Company" Peter Greenaway. Opowiada historię artysty, który usiłuje przekonać margrabię Alzacji do sfinansowania drukarni, dzięki której mógłby wydać erotyczną, obrazkową wersję Starego Testamentu.

I wreszcie ostatni z filmów z poprzedniej edycji festiwalu: laureat Międzynarodowego Konkursu Filmy o Sztuce „Chore ptaki umierają łatwo ". Nicholas Fackler opowiada o grupie artystów, którzy wyruszają do Gabonu, by odnaleźć tam biblijny Eden i skosztować ibogi - mitycznej rośliny, zawierającej jedną z najsilniejszych substancji psychotropowych, która nie tylko wywołuje niezwykłe wizje, ale też ma moc pokonywania uzależnień. Bardzo ciekawy zestaw filmów, który świadczy również o tym, jak starannie dobierane są filmy na festiwal Romana Gutka. Te, które znalazły się w boksie nie należą do hitów mainstreamowych, ale amatorzy dobrego, artystycznego kina na pewno znajdą w tym boksie coś dla siebie.

Barbara Hollender

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kinomani znajdą w tym boksie laureata film, który wygrał festiwal — „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków" Aleksieja Fedorczenki. Rosjanin opowiedział o świecie ostatnich europejskich pogan żyjących w Republice Mari Ełk, w pobliżu Tatarstanu. Na jego film składa się 26 epizodów, poświęconych różnym kobietom. Starym i młodym, szczęśliwym i nieszczęśliwym, pannom i mężatkom. Wszystkie mają imiona zaczynające się na „O". Ale łączy je też magia, która unosi się w powietrzu. I dziwny, nieokiełznany, bardzo naturalny erotyzm.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"