Wystawa letnia, która ruszyła dziś w londyńskiej Akademii Królewskiej jest najstarszym tego typu wydarzeniem odbywającym się nieprzerwanie od roku 1769. Koordynatorka wystawy  Edith Devaney wspomina, że jest ona także „najbardziej demokratyczna”.

Do pierwszego etapu selekcji zgłosić może się każdy, urok ekspozycji polega bowiem na tym, że prace najbardziej cenionych na świecie twórców, takich jak między innymi Richard Deacon czy Laure Provoust sąsiadują z dziełami artystów, którzy dopiero marzą o sławie w świecie sztuki. Przy każdej z prac zobaczyć można jedynie tabliczkę z numerem, tak aby można je było sprawdzić w katalogu ekspozycji.

Przestrzeń, jaką zajmuje wystawa,  jest potężna. Każda z sal ma swojego własnego kuratora, który starał się odnaleźć konkretny motyw, na podstawie którego można było zorganizować małą wystawę.

- Ja postanowiłem wybrać dzieła, które w XXI wieku szukają powrotu do podstawowych elementów języka malarstwa: koloru, formy i tekstury. Ludzie często mówią teraz o galerii jako białym sześcianie. U mnie znajdziesz coś zupełnie innego. Tu wchodzisz do dzikiego ogrodu, gdzie dzieła walczą o twoją uwagę - powiedział Hughie O'Donoghue, który był kuratorem jednego z pokojów wystawowych i jednocześnie nadzorował całokształt wystawy.

Artystyczny chaos panujący na Wystawie Letniej w Londynie zobaczyć można od dziś, aż do 17. sierpnia.