Rz: Gdzie pan będzie teraz mieszkał?
Carlo Montanaro:
W Warszawie, bardzo polubiłem to miasto i ludzi.
A co na to pańska rodzina?
Aktualizacja: 21.07.2014 09:32 Publikacja: 21.07.2014 09:30
Carlo Montanaro robi karierę dyrygencką w świecie
Foto: Archiwum TW – ON, Jacek Poremba
Rz: Gdzie pan będzie teraz mieszkał?
Carlo Montanaro:
W Warszawie, bardzo polubiłem to miasto i ludzi.
A co na to pańska rodzina?
Do tej pory byłem singlem, który nieustannie przenosił się z miejsca na miejsce. Muszę się jednak przyznać, że poznałem pewną piękną Polkę. Nie ukrywam, że była jednym z ważnych powodów, dla których zdecydowałem się tu zamieszkać. Ale Warszawa to naprawdę świetne miasto do życia, prawdziwie europejskie, zaś moje kontakty z Operą Narodową będą trwać. Mam przynajmniej taką nadzieję po rozmowach z dyrektorem Waldemarem Dąbrowskim. Wiem, że poszukuje on takiego szefa muzycznego, który będzie częściej przebywał na miejscu, moja zaś kariera przyspieszyła gwałtownie i nie mogłem mu tego zagwarantować. Natomiast będę dalej dyrygował gościnnie, wydaje mi się, że moje relacje z warszawską orkiestrą czy chórem cechuje obopólna sympatia.
Który teatr na świecie będzie dla pana najważniejszy?
Nie ma takiego. Podpisałem kontrakt ze Staatsoper w Monachium, dyryguję we Frankfurcie, Hamburgu czy Dreźnie, także w Operze Paryskiej, w teatrach w Ameryce, w Japonii. Jak już powiedziałem, nieustannie podróżuję i nie skarżę się na to, ja to lubię i uważam, że na tym polega mój zawód.
Nie uważa pan jednak, że każda orkiestra potrzebuje kogoś, kto będzie szlifował jej formę w codziennej pracy?
W orkiestrze operowej z całą pewnością powinien być ktoś taki. I dlatego moje relacje z Operą Narodową musiały przybrać inną formę. Zdawałem sobie sprawę, że w ciągu trzech lat pełnienia dyrektorskiej funkcji bywałem w Warszawie zbyt rzadko, bo nie pozwalały na to inne moje wcześniejsze zobowiązania. Natomiast każda premiera, koncert czy spektakl, którym tu dyrygowałem, był dla mnie przyjemnością, więc nie chcę całkowicie rezygnować z tych kontaktów. Na dobrą sprawę ich intensywność nie ulegnie zmianie, choć przestanę być szefem muzycznym.
Jak pana zdaniem Opera Narodowa wypada na tle światowych teatrów? Co jest naszą mocną stroną, a czego nam brakuje?
Nie chodzi o to, by wskazywać czyjeś zalety czy braki. Każdy teatr jest w stanie się zmobilizować i przygotować premierę na najwyższym poziomie. Problem polega na tym, by potem utrzymać go na stałe we wszystkich kolejnych przedstawieniach. Najlepsze teatry to potrafią, Opera Narodowa ma wszelkie warunki, by też to osiągnąć, orkiestra czy chór pracują naprawdę na maksymalnych obrotach, szybko się uczą, dostosowują do różnych wymagań. Trzeba wykorzystać ten potencjał, by stworzyć muzyczną jedność. Przyznaję, miałem za mało czasu, by się tym konsekwentnie zająć. ?Może mój następca to osiągnie.
Kiedy zdecydował pan, że zostanie dyrygentem? Muzyczne życie zawodowe zaczynał pan jako skrzypek.
Tak, w Orchestra del Maggio Musicale we Florencji. Pewnego dnia koledzy namówili mnie jednak, bym poprowadził ich kameralną orkiestrę. Na koncert przyszedł nasz szef, Zubin Mehta z żoną, nawet nie zauważyłem go na sali, tak byłem zaabsorbowany tym, że muszę dyrygować. Zapytałem Mehtę potem, czy powinienem to robić dalej, a on nie tylko powiedział, że tak, ale dał mi list polecający do wiedeńskiej Hochschule für Musik. Rzuciłem pracę, wsiadłem w samochód i pojechałem, choć nie znałem wówczas słowa po niemiecku. Na początku studiów w Wiedniu było ciężko, dziś jestem szczęśliwy, że tak postąpiłem. Kiedy zacząłem współpracę z Operą w Monachium, było to dla mnie szczególnie ważne, bo z tym teatrem przez lata związany był Zubin Mehta. Podpisując ten kontrakt, czułem się tak, jakby było to potwierdzenie, że miał rację, namawiając mnie do zmiany zawodu.
Ale we Włoszech nie dyryguje pan za często.
To nie tak. Pracowałem w wielu miastach, w mediolańskiej La Scali, w Neapolu, w Rzymie, w Genui. Ale chyba wolę dyrygować za granicą, coś mnie nieustannie nosi po świecie, chcę poznawać nowych ludzi. Także prywatnie nie bywam zbyt często we Włoszech. Odwiedzam matkę, a potem jadę dalej. Nie liczyłem, ile razy w ciągu ostatniego roku latałem samolotem, ale z pewnością ponad 100. Bardzo na przykład lubię Seattle i tamtejszą operę, to jest mój drugi czy trzeci dom. Zresztą nieważne, czy jedne miejsca lubi się bardziej czy mniej i w jakim hotelu się mieszka. Liczy się tylko to, jaką muzykę można tam tworzyć.
I chyba ludzie, z którymi się to robi.
Oczywiście. Mam długą listę śpiewaków, z którymi chętnie pracuję, wręcz przyjaciół. Muzyka wymaga iskrzenia, chemii między partnerami, takimi jak Aleksandra Kurzak, Artur Ruciński, Andrzej Dobber, Rafał Siwek. Im nie trzeba długo tłumaczyć, wszystko chwytają w lot. Także ze względu na takich waszych artystów Warszawa jest dla mnie bardzo dobrym wmiejscem. Lubię też obserwować, jak wiele tu się dzieje, przez te trzy lata zaszło dużo zmian. Staram się uczyć polskiego, nie osiągnąłem jednak na razie oszałamiających rezultatów, to trudny język.
Ma pan już konkretne plany, co chciałby dać Operze Narodowej?
Chcę dyrygować dwa, trzy razy w sezonie, w tym najbliższym poprowadzę cztery przedstawienia „Rigoletta" i cztery „Traviaty". Jeśli chodzi o dalszą przyszłość, staram się zainteresować dyrektora Dąbrowskiego inscenizacją „Konsula" Menottiego z Opery w Seattle. Rozmawiamy o koncertach dla mnie, bo generalnie zamierzam rozwinąć działalność symfoniczną. Mam w planach występy z orkiestrami amerykańskimi w Bostonie, Cincinnati czy Milwaukee. Myślę, że przygotuję ponadto w Warszawie kilka koncertowych prezentacji mniej znanych oper Verdiego.
Ukraiński dyrygent Andrij Jurkiewicz zastąpi Carlo Montanaro na stanowisku dyrektora muzycznego Opery Narodowej. Włoch pełnił tę funkcję przez trzy sezony, od 2011 r., przygotował m.in. premierę „Don Carlosa", dyrygował „Requiem" oraz „Attilą" Verdiego. Jednocześnie ten okres okazał się bardzo owocny w jego karierze poza Warszawą. W ostatnim sezonie prowadził przedstawienia m.in. w teatrach Monachium, Hamburga, Seattle, w Nagoi, ?a także na festiwalu w Weronie. Po zakończeniu warszawskiego kontraktu zamierza nadal współpracować z Operą Narodową. Nowy dyrektor muzyczny Andrij Jurkiewicz jest absolwentem konserwatorium we Lwowie, które ukończył w 1991 r. Poza rodzinną Ukrainą często występuje w wielu krajach Europy Zachodniej, jest m.in. stałym dyrygentem legendarnej primadonny Edity Gruberovej. ?W najbliższym sezonie przygotuje w Operze Narodowej premiery „Marii Stuart" Donizettiego i „Wilhelma Tella" Rossiniego, będzie dyrygował przedstawieniami „Eugeniusza Oniegina", „Nabucca" ?i „Madame Butterfly". —j m.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Rz: Gdzie pan będzie teraz mieszkał?
Carlo Montanaro:
Zamek Królewski w Warszawie prezentuje cenną kolekcję sztuki europejskiej, pochodzącą z Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
W stolicy Szwecji ruszył Tydzień Noblowski. Rozpoczął się od tradycyjnego przekazania osobistych przedmiotów należących do tegorocznych noblistów do sztokholmskiego Muzeum Nagrody Nobla oraz sygnowania krzeseł w tamtejszej kawiarni.
W wieku 87 lat zmarł Stanisław Tym, autor tekstów, aktor, reżyser, a także dyrektor teatrów. Masową popularność zdobył jako prezes Ryszard Ochódzki w filmach „Miś”, „Rozmowy kontrolowane” i „Ryś”. Był również felietonistą „Rzeczpospolitej”.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Polska kultura straciła jednego ze swoich najwybitniejszych artystów – Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i satyryk, zmarł w wieku 87 lat. Ludzie kultury i politycy żegnają legendę polskiego filmu.
We Wrocławiu Opera musi zwrócić pieniądze za dwa tysiące biletów sprzedanych na odwołane premiery. Teatr Polski po politycznych problemach poszedł do remontu. Od 2021 roku nie było Festiwalu Dialog.
„Czarna maska” Krzysztofa Pendereckiego w Operze Narodowej to Big Brother show, klasyczny kryminał Agaty Christie i obraz brutalnej rzeczywistości w jednym spektaklu, który przez 90 minut niemal wbija widza w fotel.
Książka „5000 wieczorów w operze” Rudolfa Binga, dyrektora Metropolitan Opera, poszerzona o polskie wątki m.in. przez Jacka Marczyńskiego, tłumaczy, skąd wzięła się potęga nowojorskiej sceny. „Opowieści Hoffmanna” 5 października zaczynają nowy sezon transmisji, również do Polski.
Idąc śladem słynnych teatrów, Opera Wrocławska postanowiła swój spektakl pokazać na ekranach kinowych. Atutem dla widzów jest gwiazdorska obsada „Toski”: wystąpią Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna.
Gdy PiS rozwalał hodowlę koni w Janowie Podlaskim, wydawało się, że nic głupszego już się nie zdarzy. Okazało się jednak, że byliśmy ludźmi małej wiary – nowa ministra kultury Hanna Wróblewska właśnie postanowiła zniszczyć Operę Narodową, ostatnią światową markę polskiej kultury, odwołując dyrektora Waldemara Dąbrowskiego.
Aleksandra Kurzak, Piotr Beczała i polsko-ukraiński dyrygent Yaroslav Shemet znaleźli się wśród tegorocznych nominowanych do International Opera Awards. Nazwiska zdobywców operowych Oscarów poznamy 2 października na gali w Monachium.
Na festiwalu Chopin i jego Europa Fabio Biondi zadyrygował „Strasznym dworem” i wzbudził oburzenie gorliwych obrońców naszych narodowych świętości.
Sąd w Nowym Jorku oddalił trzy z czterech elementów pozwu, jaki Anna Netrebko złożyła przeciwko Metropolitan Opera, gdy ta zerwała z nią kontrakt po agresji Rosji na Ukrainę. Podtrzymano zarzut o dyskryminację ze względu na płeć.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas