Informacja brzmi sensacyjnie, ponieważ w Wielkiej Brytanii królują przeważnie artyści wykonujący mieszankę popu i r'n'b. Generalnie króluje lekka muza. Tymczasem Royal Blood wykonują ciężkiego blues-rocka.
Nie da się ukryć, że mają potężnych protoplastów w postaci innych gitarowo-perkusyjnych duetów jak White Stripes Jacka White'a oraz The Black Keys. Bliżej im do White'a, bo ich muzyka jest surowsza, a nawet bardziej minimalistyczna. Basista Mike Kerr siłą rzeczy jest bardziej skłonny tworzyć rytmiczne partie, niż brać do ręki gitarę i grać solówki. Perkusista Ben Thatcher koncentruje się wybijaniu rytmu i unika fajerwerków.
Royal Blood ma nie tylko modnych protoplastów, co rzuca trochę cień na oryginalność Brytyjczyków, ale i protektorów. To najważniejsza obecnie gitarowa grupa w Wielkiej Brytanii, czyli Arctic Monkeys. Jeszcze bowiem zanim ukazało się pierwsze nagranie Królewskiej Krwi, perkusista Arctic Monkeys nosił koszulkę z logo młodszych kolegów podczas największego europejskiego festiwalu w Glastonbury w zeszłym roku.
Takie sygnały nie uchodzą uwagi mediów i fanów. Nawet gdyby tak się stało, Arctic Monkeys wzmocnili swoje poparcie dla Royal Blood, zapraszając ich do otwierania koncertów na najważniejszych festiwalach.
Nie bez wpływu na sukces była postawa BBC, która umieściła duet na publikowanej jak zwykle pod koniec roku liście największych nadziei w Wielkiej Brytanii. Muzycy mieli sporo szczęścia, bo nie napracowali się zbytnio, by osiągnąć wielką sławę. Mike Kerr naharował się pewnie bardziej na saksach, na które pojechał do Australii. Tam właśnie muzykując z lokalnymi muzykami, użył po raz pierwszy nazwy Royal Blood.