Jack White to prawdziwa instytucja na światowej scenie muzycznej. Był liderem jednego z najważniejszych rockowych zespołów ostatnich dwóch dekad. Nigdy nie podpisał się pod złą płytą – ani jako autor, ani jako producent. Nagrał utwór do „Bonda". Przyjaźni się z The Rolling Stones i Neilem Youngiem. Szefuje wytwórni, dla której nagrywają tak różni artyści jak Beck, Tom Jones, a nawet popularny komik Conan O'Brien. Zakochany w płytach winylowych. Jest geniuszem rocka. Ale przede wszystkim - o czym mieliśmy okazję się kilka razy przekonać osobiście – to absolutnie czarujący człowiek. Na jego koncertach wszystko jest niezwykłe: od muzyki, atmosfery i energii, przez scenografię, po stroje obsługi technicznej.
W 1997 roku stanął na czele The White Stripes, jednego z najbardziej tajemniczych, wpływowych i charyzmatycznych duetów ostatniego 20-lecia. Każda płyta duetu Jacka i jego byłej żony Meg zapisała się w historii muzyki, a po 10 latach od premiery krążka „Elephant" uważa się, że to jeden z najwybitniejszych albumów rockowych, jakie kiedykolwiek powstały. Surowość brzmienia The White Stripes miała swoje korzenie w muzyce bluesowej i gitarowej lat 60-tych, czyli w tym, czego White słuchał w rodzinnym domu.
Działalność The White Stripes została zawieszona w 2011 roku, ale w tym czasie White stał już na czele dwóch innych zespołów. The Racounters byli klasycznym rockowym kwartetem, którego muzyka, mniej chropowata, oddawała ducha The Beatles z czasów „Revolvera", a The Dead Weather brzmieli jak fuzja amerykańskiej alternatywy spod znaku Sonic Youth i najsłynniejszego zespołu White'a. Solowy debiut - „Blunderbuss" - ukazał się dwa lata temu nakładem XL Recordings i szybko wdrapał się na listy bestsellerów. Artysta wyruszył w trasę koncertową z dwoma zespołami.
W zależności od koncertu wybierał skład złożony wyłącznie z kobiet lub w pełni męski. Solowa praca White'a potwierdziła jego wielki talent i przypieczętowała status swoistego patrona amerykańskiej rockowej alternatywy. Drugi autorski album artysty, „Lazaretto", zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboardu, sprzedając się w pierwszym tygodniu w ponad stu tysiącach egzemplarzy. Jakby tego było mało, White poszerzył działalność swojej wytwórni o wydawanie książek pod szyldem Third Man Books. To prawdziwy człowiek-orkiestra, jak nomen omen mówi angielskie przysłowie, Jack of all trades.
Koncert Jacka White'a w Starej Zajezdni na krakowskim Kazimierzu jest częścią ogłaszanej dziś na całym świecie trasy koncertowej w zajezdniach tramwajowych. Występ będzie bardzo kameralny, ale to nie jedyny powód, dla którego będzie naprawdę wyjątkowy. Jack White obiecał powrót do Polski ze sceny Open'era, a występ w Krakowie był jego osobistym życzeniem. 12 listopada warto być tam razem z nim.