To trzeci musical – po „West Side Story" i „Sweeney Todd" - Stephena Sondheima przygotowany przez Teatr Rozrywki. O „Niedzieli w parku z Georgem", która pokazana została pierwszy raz przed trzydziestu laty na Broadwayu, zachwycony Leonard Bernstein pisał: „To błyskotliwy, głęboko przemyślany mistrzowski show i najbardziej osobista twoja wypowiedź. Brawo!". Autorem jej libretta jest James Lapine. Za ten musical obaj jego twórcy otrzymali Nagrodę Pulitzera w dziedzinie dramaturgii i dramatu.
Jest on inspirowany najgłośniejszym, zatytułowanym „Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte", obrazem Seurata, który artysta po dwóch latach intensywnej pracy wystawił po raz pierwszy w 1886 roku na wystawie zamykającej działalność słynnych paryskich impresjonistów.
Musical składa się z dwóch części. Głównymi bohaterami pierwszej są Georges – malarz oraz jego modelka i kochanka Dot, których poznajemy w trakcie tworzenia słynnego obrazu. Librecista nie tylko umieścił Georgesa w jego własnym obrazie, ale ożywił też jedną trzecią z 48 widniejących na nim postaci, nadając im wyrazistość i tworząc każdej z nich własną historię. Druga część dzieje się sto lat później, w Ameryce, w której prawnuk Dot i Georgesa, malarz o imieniu George, ma stworzyć instalację upamiętniającą stulecie słynnego obrazu. Jest podobnie jak Seurat eksperymentatorem, ale cierpi na twórczą niemoc, jednak próbuje odnaleźć własną drogę, szukając na paryskiej wyspie śladów swego genialnego przodka.
Główną osią musicalu jest konflikt między sztuką a życiem. „Niedziela w parku z Georgem" jest opowieścią o artyście, dla którego sztuka jest wszystkim, staje się obsesją, która uniemożliwia mu ułożenie sobie normalnego życia. Artysta jest tak pochłonięty aktem tworzenia, że zapomina o świecie, nie dba o dobre relacje z innymi ludźmi, nie uznaje żadnych kompromisów, ale cena, jaką płaci za to, jest wysoka.
Jestem pełna podziwu dla muzycznej kreacji Wioletty Białk w roli Dot i Marie, babki George'a oraz Kamila Franczaka jako Georgesa i George'a. Tym bardziej, że muzyka Sondheima, trudna, właściwie pozbawiona przebojów, a od wykonawców wymaga wielkiego kunsztu. Znakomicie przekazuje ludzkie emocje, podkreśla trud tworzenia, buduje napięcia. Zderzenie świata malarstwa z muzyką zaskakuje, dźwięki zdają się korespondować z barwami, kolor podkreśla ich harmonię lub wprost przeciwnie – jej brak.