O tym, że Skandynawia jest muzyczną potęgą wiedzą miłośnicy jazzu, różnych odmian rocka oraz grup ABBA i a-ha. Od pewnego czasu udaje się Skandynawom z powodzeniem eksportować wykonawców folkowych jak choćby Thomas Dybdahl. Również z Nowegii pochodzi obdarzona urokliwym głosem Randi Tytingvag, która gra na fortepianie, a także pisze teksty i muzykę. W 2004 r. przyznano jej tytuł Artystki Roku w rodzinnym Stavanger, a w 2012 nagrodę szwedzkiego księcia Eugensa dla ludzi kultury. Co ważne, robi karierę nie tylko w Skandynawii, ale i w Niemczech. Łącząc elementy folku, country, bluesa, jazzu z estetyką muzyki kameralnej, uzyskała brzmienie, które przyciąga miłośników poezji śpiewanej i aktorskiej. Fakt, że Randi występuje w teatrze, gwarantuje sugestywne i przemyślane interpretacje. Jej siódmy w karierze album wydała niemiecka wytwórnia ACT Music i dzięki temu trafił także do Polski. To minimalistyczna produkcja o dużej sile oddziaływania. Wyobraźmy sobie wokalistkę i dwóch gitarzystów, którzy stają na scenie w sali o doskonałej akustyce. Dają koncert nagrywany przez zdolnego realizatora, który uchwycił nastrój chwili i walory głosu Randi Tytingvag. Artystka sięga po mało znane standardy jak „Both Sides Now" Joni Mitchell nadając im oryginalny styl. Zaskakuje popowym hitem „Que Sera Sera" śpiewając go w formie kołysanki. Najciekawsze są jej własne kompozycje. Zaaranżowane ze smakiem, wykonane z powściągliwą wirtuozerią zwracają uwagę i zapadają w pamięć. Dzięki klasie artystów oszczędna produkcja dała znakomity efekt.
Jazz
Kuba Płużek „Eleven Songs", V-Records, CD, 2015
Jeden z największych talentów jazzowych młodego pokolenia, pianista Kuba Płużek nagrał w studiu RecPublica w Lubrzy solowe interpretacje „Jedenastu piosenek". To mylący tytuł, bo jest tylko jeden temat, który znamy z wokalnych wersji, to „Danny Boy". Pozostałe napisali jazzmani, co nie znaczy że nie są melodyjne i nie da się ich nucić. Rok wcześniej ukazał się jego debitancki „First Album" nagrany w kwartecie. Teraz Kuba Płużek skupił się na tym, co potrafi najlepiej, pianistyce solowej, w której może w pełni pokazać swoją wirtuozerię. - Gdybym nie grał na fortepianie, jeździłbym w wyścigach albo w rajdach. Jeśli to by nie wyszło, to byłbym kosmonautą i badaczem czasoprzestrzeni - zwierza się artysta na swoje stronie internetowej. Mocne akordy fortepianu od razu skupiają uwagę słuchacza na otwierającym album temacie Zbigniewa Wegehaupta „Four Roses". To dobrze, że młody pianista sięga po kompozycję zmarłego niedawno starszego kolegi, a nie po oklepany standard. Melodyjne pasaże grane są ekspresyjnie i w szybkim tempie, ale pianista momentami zwalnia, daje czas na zamyślenie, dzieli się refleksjami na temat przemijania. Nastrojowy walc „Kiedyś chciałem być kolejarzem" nasycony jest emocjami i mimo łagodnego charakteru wprowadza napięcie, zadaje pytania w rodzaju: „co by było, gdyby..." pozostawiając je bez odpowiedzi. Swoje uwielbienie dla wyrafinowanej pianistyki Brada Mehldaua wyraził w utworach „Resignation" i „Unrequited". Niewątpliwie pozostaje pod wpływem wielkiego amerykańskiego pianisty, ma jego dociekliwość, sprawność lewej dłoni i odrobinę arogancji. Ciekawie interpretuje balladę Michela Petruccianiego „Home" zawieszając nuty w powietrzu i pozwalając im wybrzmieć. Trzy najpiękniejsze melodie zostały ograne na tysiąc sposobów. „Polskie drogi" Andrzeja Kurylewicza urzekają romantyzmem. W irlandzkiej piosence „Danny Boy" oszczędza liczbę akordów pozwalając słuchaczowi wpaść w melancholię. Album zamyka urokliwy temat filmowy „Il postino". miniatura przynosząca wytchnienie. Wszystkie łagodniejsze tematy, gdzie Kuba Płużek oszczędza liczbę akordów i cyzeluje brzmienie, wypadają lepiej od tych dynamicznych, głośnych i przytłaczających wirtuozerią.
Jazz
Vijay Iyer Trio „Break Stuff", ECM/Universal, CD, 2015