Def Leppard. Grać mimo przeciwności losu

Joe Elliott, lider Def Leppard mówi Jackowi Nizinkiewiczowi o wspomnieniach z Polski i trudnym życiem w show-biznesie. 19 maja zespół zagra jedyny w Polsce koncert na warszawskim Torwarze. Początek o 18.

Publikacja: 19.05.2015 06:00

Def Leppard - od lewej: Rick Allen, Rick Savage, Joe Elliott, Phil Collen, Vivian Campbell

Def Leppard - od lewej: Rick Allen, Rick Savage, Joe Elliott, Phil Collen, Vivian Campbell

Foto: materiały prasowe

Na swoim koncie Brytyjczycy mają ponad 100 milionów sprzedanych płyt na całym świecie i dwie prestiżowe nagrody Diamond Awards. Największą popularnością cieszyły się takie albumy Def Leppard jak: "Pyromania", "Hysteria", "Adrenalize". Legenda rocka podczas koncertu wykona największe przeboje i utwory z nowej nadchodzącej płyty.

Jacek Nizinkiewicz: Def Leppard sprzedali mnóstwo płyt i nie musicie już występować na scenie. Tymczasem, grupa ruszyła w kolejną trasę koncertową.

Joe Elliott: To prawda, sprzedaliśmy ponad 100 milionów płyt. I to jest wspaniałe uczucie, ale jeszcze lepszym jest możliwość koncertowania na całym świecie. Uwielbiam kontakt z fanami. Jesteśmy żywym zespołem facetów, którzy zajmują się muzyką rockową od dziecka. Dla nas granie rocka, to wciąż zabawa i kontakt z drugim człowiekiem. Nie musimy występować, bo stać nas od dawna na dostatnie życie, ale chcemy to robić.

Jak wspomina pan koncerty Def Leppard w Polsce?

Pamiętam występy w Polsce w 2003 roku, które były fantastycznie dzięki owacyjnie przyjmującej nas publiczności. Nie wiem czy publiczność rozumie każde słowo, które śpiewam i czy wciąż istnieje bariera językowa, ale w Europie Środkowo- Wschodniej jesteśmy przyjmowani jak u siebie. Muzyka jest międzynarodowym językiem. Przyznam szczerze, że sam nie pamiętam czego dotyczą piosenki moich ulubionych artystów. Znam słowa, refreny itd., ale nie dbam, o czym śpiewa mój ulubiony zespół. Liczy się tylko muzyka i emocje, które ze sobą niesie. Uwielbiam kiedy publiczność śpiewa razem z nami nasze piosenki, kiedy jest głośno i wszyscy dobrze się bawią. Rocka ma być głośny.

Def Leppard ma wielu fanów w Polsce jeszcze z początku wczesnych lat 80., kiedy byliście utożsamiani z nurtem New Wave of British Heavy Metal.

Pamiętam jak ludzie nosili nasze naszywki na kurtkach jeansowych na równi z Iron Maiden i Saxon. Nigdy nie byliśmy częścią sceny New Wave of British Heavy Metal, ale wciąż na całym świecie mamy wielu fanów wśród zwolenników heavy metalu. Kochają nas fani zarówno Led Zeppelin, Deep Purple, Metalliki, Rush, Black Sabbath, jak również Bon Jovi i pop rocka. I to jest piękne. Sam jestem wielkim fanem różnej muzyki. Kocham Tori Amos, Kate Bush i Toma Waitsa. Moją ulubiona grupą dzisiaj jest zespół The Polyphonic Spree z Texasu. Graja psychodeliczny symfoniczny pop. Wciąż szukam nowej muzyki, nowych doznań. Ale pozostaje wierny korzeniom i Davidowi Bowie. Uwielbiam gościa. Tak naprawdę muzyka nie dzieli się na metal, rocka, pop, klasykę, jazz, dance itd. Muzyka dzieli się na dobą i złą.

A jednak od 2008 roku grupa nie wydała płyty z premierowym materiałem.

Nagraliśmy album koncertowy, wydaliśmy koncertową wersję bestsellerowego albumu „Hysteria", koncertowaliśmy, ale też zmagaliśmy się z wieloma problemami prywatnymi. Nasz gitarzysta Vivian Campbell miał chorobę nowotworową, z którą ostatecznie wygrał i przyjedzie na koncert do Polski, ale wciąż musi na siebie uważać. Nowa płyta jest w przygotowaniu, ukaże się jeszcze w tym roku. Będzie połączeniem starego z nowym i nieznanym. Mamy ten komfort, że mogą z czystym sumieniem powiedzieć, że mój zespół nigdy nie nagrał złej płyty. Nagraliśmy tak różne albumy jak: "On Through the Night", "High 'n' Dry", "Slang", "Euphoria", których nie pisaliśmy pod publikę. Ludzie kochają nas głównie za takie albumy jak: „Pyromania", „Hysteria" i „Adrenalize", ale nigdy nie kopiowaliśmy samych siebie. Po najbardziej przebojowych płytach potrafiliśmy nagrać album „Slang", delikatniejszy i mniej komercyjny. W przyszłym roku płyta będzie obchodzić 20. urodziny, a nie zestarzała się.

Pewnie wytwórnie płytowe zabijają się o wydanie nowej płyty Def Leppard?

Zgłosiły się do nas wszystkie największe wytwornie płytowe. Zdecydowaliśmy jednak, że nowy album wydamy samodzielnie. Płyta jest tak dobra, że poradzimy sobie z jej promocją samodzielnie. Chyba, że skusimy się jakimś kontraktem nie do odrzucenia (śmiech).

Muzycy Def Leppard nie są już młodzieńcami, ale wciąż wyglądacie świetnie. Phil Collen jest jednym z najlepiej wysportowanych muzyków na świecie. Jak udaje się wam pogodzić rock n' rollowy tryb życia z troską o siebie.

Phil Collen, nasz gitarzysta, chodzi na siłownię siedem razy w tygodniu. Robi to od wielu lat. Każdy kto będzie chodził siedem razy w tygodniu na siłownię i dbał o siebie tak jak on, będzie wyglądał dobrze. Ale rzeczywiście, Phil Collen wygląda jak bóg. Zresztą Rick Savage, Rick Allen i Vivian Campbell też trzymają się świetnie. Dla Def Leppard muzyka zawsze była najważniejsza. Dużo dla niej poświeciliśmy. Był czas, kiedy spadły na nas wszystkie możliwe plagi. Straciliśmy gitarzystę, nasz perkusista stracił rękę w wypadku samochodowym, przesuwaliśmy premiery płyt, przeżyliśmy chyba wszystkie możliwe choroby, porażki, ale wciąż jesteśmy, trwamy i mamy się dobrze. Jesteśmy grupą, która dba o siebie a nie tylko prowadzi wspólny biznes.

I jesteście ikoną rocka.

Nie czuje się ikoną rocka. Nie sądzę, żeby Paul McCartney budził się codziennie rano, patrzył w lustro i widział legendę. Przede wszystkim jesteśmy ludźmi. Jesteśmy muzykami, którzy chcą tworzyć i dzielić się swoją twórczością. Bycie legendą rocka to ciężka praca. Muzyczny rynek wciąż się zmienia, mijają kolejne mody, zespoły się rozlatują, a my wciąż jesteśmy popularni. Największą wartością zawodową jest dla mnie fakt, że Def Leppard wciąż działa na najwyższym poziomie, mimo przeciwności losu.

Czy legenda rocka kiedykolwiek miała zwyczajną pracę?

Zajmuję się muzyką od 1977 roku, ale wcześniej pracowałem w fabryce, byłem dostawcą towaru, jeździłem ciężarówką. Wiem, co to ciężka praca. Pracowałem od 15. roku życia. Pięć lat później podpisałem kontrakt płytowy, które uniemożliwiał mi regularną pracę. Od 20. roku życia moja praca jest scena. I to jest najlepsza robota jaką kiedykolwiek miałem. Nigdy nie zamieniłbym jej na żadną inna.

Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku