Miłośnicy jej głosu wiedzą, że najlepiej słucha się jej w kameralnych salach, a jeśli w domu do we dwoje, a może nawet lepiej samotnie. A mimo to fani tłumnie idą na jej koncerty, czy to do Sali Kongresowej, hali Orbita we Wrocławiu czy wczoraj na Torwar choć i Kongresowa wydaje się dla niej za duża. Torwar był wczoraj wypełniony niemal do ostatniego miejsca nie licząc tych za sceną. Diana Krall przyjechała autokarem z Berlina, a zaraz po koncercie wyjechała do Wiednia. Na europejskiej trasie towarzyszy jej pięcioosobowy zespół: gitarzysta i wieloletni akompaniator Anthony Wilson, perkusista Kareem Riggins, kontrabasista Dennis Crouch oraz po raz pierwszy: skrzypek Stuart Duncan i grający na organach Hammonda i innych instrumentach klawiszowych Patrick Warren.
Diana Krall weszła na scenę ubrana na czarno i czując się jak u siebie, w salonie bez zbędnych ceregieli usiadła do fortepianu i zagrała pierwsze akordu utworu „We Just Couldn’y Say Goodbye” otwierającego album „Glad Rag Doll” tak, jakby chciała powiedzieć: Zanim zagram najnowsze utwory, wrócę do poprzedniej płyty, bo przecież nie słyszeliście jej na żywo.
I tak zaśpiewała dwie kolejne z tego albumu w takiej samej jak na płycie kolejności, choć w zupełnie innych aranżacjach: „There Ain’t No Sweet Man” i „Just Like A Butterfly”.
- Ta piosenka przypomina mi rodzinny dom – zapowiedziała kolejny temat. Brazylia w Vancouver? To brzmi dziwnie, ale chodzi o uczucia.
I zaintonowała „Quiet Nights” – bossa nove Antonio Carlosa Jobima ze swojego albumu pod tym samym tytułem, za który odebrała kiedyś w Warszawie potrójną Platynę. Niezwykłą, nastrojową aranżację podkreśliły akordy gitary Wilsona. Z tego samego albumu wybrała temat Marcosa Valle’a „So Nice”. Chyba na tej fali wspomnień i dobrego nastroju przypomniała znany temat Toma Waitsa „Temptation”. Bluesowy charakter utworu z albumu „The Girl in the Other Room” podkreśliły drapieżne akordy gitary.