Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która dwa miesiące temu przejęła głośne śledztwo w sprawie afery z ochroną dworców PKP podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 r., wzmacnia zarzuty szefom kolei. Odpowiedzą za umyślne wyrządzenie szkody wielkich rozmiarów – ustaliła „Rzeczpospolita".
Wszystko wskazuje na to, że ostatnią osobą, która usłyszy zarzuty, jest były przedsiębiorca Dariusz B., zatrzymany przez CBA w ubiegłym tygodniu. Jego firma ubiegała się o zlecenie na ochronę dworców kolejowych podczas ŚDM w 2016 r. Kiedy przegrała, a intratny kontrakt powierzono Sensus Group, firma B. została podwykonawcą. W rzeczywistości – jak twierdzą śledczy – żadnej usługi nie wykonano, a wszystko było fikcją nastawioną na to, by ludzie z Sensus Group zarobili blisko 2 mln zł.
PKP za 2 mln zł zleciły ochronę pirotechniczną prywatnej spółce, która nie miała żadnego doświadczenia w branży. Policja wykonałaby tę usługę za darmo dla PKP w ramach przygotowań do ŚDM – wynika z ustaleń CBA.
Według prokuratury kontrakt był ustawiony pod warszawską spółkę bez doświadczenia w branży, więc jej ofertę koleje powinny odrzucić – Sensus Group powstała dopiero trzy dni po złożeniu oferty na szkolenie w PKP. Spółka wykazała wieloletnie doświadczenie, bo... Sławomir W., prezes Sensusa, kupił udziały w nieaktywnej spółce wydawniczej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Sławomir W., właściciel Sensus Group, to były wspólnik i znajomy ówczesnych szefów służb – szefa Biura Ochrony Rządu Andrzeja Pawlikowskiego i Piotra Małeckiego, szefa Agencji Wywiadu (obaj w niejasnych okolicznościach odeszli już ze służb).
Zarzuty usłyszał m.in. cały zarząd PKP, który wyraził zgodę na podpisanie umowy (został zdymisjonowany przez ministra infrastruktury), Robert T., funkcjonariusz BOR, Krzysztof K., dyrektor ds. bezpieczeństwa w PKP, i właściciele dwóch spółek, które miały realizować umowę.