Gdyby młodzi ludzie dwa lata temu poszli głosować, kto inny mógłby być zwycięzcą wyborów. W 2005 roku absencja przy urnach 18-24-latków była największa spośród wszystkich grup wiekowych.Badanie „Rz” przeprowadzone przez GfK Polonia wskazuje, że 21 października taka absencja młodych się nie powtórzy. Do urn chce pójść 60 proc. osób w wieku 18 – 24 lat. To nawet minimalnie więcej niż przeciętna dla wszystkich ankietowanych. (GfK Polonia przeprowadziła to badanie pomiędzy 7 września a 7 października na 3000-osobowej reprezentatywnej próbie).
Osoby z tej grupy wiekowej, jeśli wierzyć deklaracjom składanym ankieterom, chcą przede wszystkim głosować na Platformę. Jest wśród nich ponaddwukrotnie więcej zwolenników PO niż PiS. 43 proc. deklaruje poparcie dla partii Tuska, a 21 proc. dla ugrupowania Kaczyńskiego. Tymczasem sondaż ogółu badanych pokazuje, że proporcje pomiędzy dwoma największymi partiami są wyrównane (w tym badaniu 28 proc. do 28 proc.) W przypadku pozostałych ugrupowań, w tym LiD, takich różnic nie ma. Młodzi wyraźnie odróżniają się tylko w poparciu dla PO i PiS.
Skąd ta nagła chęć aktywnego udziału młodych w politycznych wyborach? Profesor Jadwiga Staniszkis w „Rz” mówiła niedawno, że „coś drgnęło w młodym pokoleniu, że ma ono potrzebę aktywności”. Do tego wniosku skłoniła ją popularność esemesowej akcji „schowaj babci dowód”. I powiedziała, że rozumie „determinację tych młodych osób, bo esemesy pojawiły się w okresie dość brutalnych posunięć Jarosława Kaczyńskiego”.
Także socjolog prof. Mirosława Grabowska uważa, że odbiór tego esemesowego żartu wskazuje, że wyjątkowo trafił on w polityczną wyobraźnię młodzieży. – To, co się działo w ostatnich miesiącach, sprawiło,że młodzież wciągnęła się w sprawy publiczne na zasadzie sprzeciwu wobec stylu, w jakim PiS uprawia politykę – diagnozuje.
O tym, że „coś drgnęło w młodym pokoleniu”, świadczą też kolejki w urzędach, gdzie wydawane są zaświadczenia dla tych, którzy chcą głosować poza miejscem zamieszkania.