A wszystko za sprawą ostatnich kilku minut, podczas których Donald Tusk zwrócił się z prośbą do wyborców o poparcie PO, a nie LiD.

– Lewica ma przez to problem, bo nagle może się okazać, że walczy o trzecie miejsce z PSL – uważa konsultant polityczny Eryk Mistewicz. Jego zdaniem zwrócenie się lidera PO bezpośrednio do wyborców było bardzo celnym zagraniem. Ludzie, którzy się wahają, czy w wyborach poprzeć LiD czy Platformę, po tej prośbie mogą się bowiem zdecydować na PO. Tusk zwrócił im uwagę, że głos oddany na LiD może być w gruncie rzeczy głosem straconym, bo lewica i tak nie wygra wyborów, a Platforma ma na to szansę.

– Część elektoratu na pewno zauważy to, co mówił Tusk. Tym bardziej że w całej debacie Kwaśniewski wygłaszał głównie okrągłe formułki, a Tusk atakował celnie i mimo wszystko był konkretniejszy – uważa Sebastian Łuczak, specjalista od komunikacji społecznej.

Również Joanna Gepfert, która zajmuje się kreowaniem wizerunku osób publicznych, uważa, że najmocniejszym elementem wczorajszej debaty był ostatni apel Tuska. – Pytanie tylko, czy Tuskowi udało się w ten sposób przekonać część elektoratu LiD do głosowania na PO? Odpowiedź może być kluczem do rozwiązania zagadki, kto zwycięży w niedzielnych wyborach – podkreśla.