Państwowa Komisja Wyborcza domaga się od komisji okręgowej w Warszawie szczegółowych wyjaśnień w sprawie braku druków do głosowania. Gdyby nie te kłopoty, frekwencja w stolicy byłaby jeszcze wyższa.– Wydaliśmy komisjom wytyczne, żeby wydrukowali tyle kart, ilu jest wyborców. Do lokali wyborczych powinno trafić ok. 80 proc., a pozostałe do urzędów dzielnic na przechowanie – wyjaśnia Alicja Kicińska z Krajowego Biura Wyborczego. – Kiedy stos kart zaczyna maleć, szef komisji powinien zażądać od urzędników w dzielnicy lub w komisji okręgowej uzupełnienia dokumentów.
W niedzielę w stolicy ten scenariusz nie zadziałał. W kilkudziesięciu lokalach na Białołęce, Ursynowie, Ochocie i Pradze-Południe kart zabrakło. Przerwy w głosowaniu trwały nawet dwie godziny. W komisjach przy ul. Cybisa i Lokajskiego o ten właśnie czas przedłużono głosowanie. Dlatego cisza wyborcza trwała w całym kraju do godz. 22.55.
– Już o godz. 17.15 sygnalizowaliśmy, że kart może być za mało – mówi wiceprzewodnicząca komisji z ul. Cybisa Katarzyna Dreksler-Kowalik. – Zabrakło ich o godz. 19.15. Dostaliśmy informację, że się drukują i trzeba czekać. Dojechały przed godz. 21.Do ursynowskich lokali trzeba było dowieźć 30 tys. kart. Jak nam powiedziała rzecznik dzielnicy Barbara Mąkosa-Stępkowska, część jechała wprost z drukarni. Część pożyczono z Ursusa i Wawra.
– To nieprawda. Żadnego dodrukowywania nie było – zaprzecza dyrektor Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie Anna Lubaczewska. Urzędnicy z OKW dodają, że karty były, tylko zawiodła dystrybucja. – Urzędnicy w dzielnicach nie poradzili sobie z dowożeniem dokumentów – twierdzą. – Karty do głosowania to nie worek kartofli, który można wrzucić do samochodu ot tak i zawieźć. Trzeba je policzyć, zaprotokołować, przewieźć, odebrać. To jednak trochę trwa – wylicza wiceburmistrz Pragi-Południe Adam Grzegrzółka.– W ogóle zapas kart był za mały – zwraca uwagę burmistrz Białołęki Jacek Kaznowski. – Niemal jednocześnie dostaliśmy zapotrzebowanie z kilkunastu komisji. Wydzielaliśmy po kilkadziesiąt sztuk.– Wysoką frekwencję można było przewidzieć – mówi prof. Jerzy Regulski, szef Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. – Zawiedli urzędnicy z komisji. Skazując nas na dwugodzinne wyczekiwanie, popsuli święto demokracji. A przecież takie przeżycie wyborcze nam się należało, bo sprawdziliśmy się jako obywatele.
Oficjalne wyniki wyborów do Sejmu i Senatuwww.pkw.gov.pl