Jeśli Platforma zaakceptuje propozycje PiS, w administracji nastąpi rewolucja. W marcu 2008 roku dyrektorzy generalni urzędów centralnych zaproponują pracownikom nowe umowy, które zawierać będą inne nazwy stanowisk oraz nowe zarobki, najczęściej wyższe niż dotychczas. Umowy dostanie około 100 tys. urzędników. Kancelaria Premiera Jarosława Kaczyńskiego przygotowała już rozporządzenie płacowe.
Plan PiS zakłada, że każdy urząd i ministerstwo dostanie w 2008 roku budżet zwiększony o wskaźnik inflacji oraz dodatkowo o 6 proc. To nie wszystko. Zaplanowano także tzw. dodatek specjalny. Na każdego urzędnika przypadłoby około 2 tys. złotych rocznie. W sumie na reformę przewidziano w projekcie budżetu ponad 528 mln zł z rezerwy celowej. –
Urzędnicy powinni więcej zarabiać, ale muszą mieć stabilność pracy, którą zachwiało PiS - prof. Michał Kulesza
Jeśli nie zatrzymamy uciekających urzędników, możemy zapomnieć o budowie dróg i mostów, o racjonalnym wydawaniu pieniędzy z Unii. Już dziś brakuje wykwalifikowanych pracowników – twierdzi Jakub Skiba, były dyrektor generalny Kancelarii Premiera, współtwórca reformy. Według kancelarii w niektórych ministerstwach rotacja pracowników sięgała w 2006 roku ponad jednej trzeciej. Politycy PO nie słyszeli o planach rządu PiS, ale do propozycji odnoszą się pozytywnie.
– Urzędnicy powinni być dobrze opłacani. Rozpatrzymy te propozycje – mówi Zbigniew Chlebowski. Podobnego zdania jest Adam Szejnfeld, typowany w PO na wiceministra finansów. Podwyżki to część reformy. Będzie też bardziej szczegółowa siatka płac. Opracują ją dyrektorzy w urzędach na podstawie między innymi tabel i opisu stanowisk. Zmiany w zasadach wynagradzania urzędników przygotowywały już rządy Buzka i Millera. Bez większych efektów. Zdaniem prof. Michała Kuleszy podwyżki są potrzebne, ale ważniejsza jest stabilność zatrudnienia, którą zachwiały rządy PiS.