Po śmierci Egera do jego grobu pielgrzymowali współwyznawcy ze środkowej Europy. W czasie drugiej wojny światowej cmentarz, na którym spoczywał, został zniszczony, a potem niemal całkowicie zapomniany.
Dziś w miejscu, gdzie się znajdował, rozciągają się tereny Międzynarodowych Targów Poznańskich i stoją kamienice.
Kilka lat temu poznańscy Żydzi rozpoczęli poszukiwania grobu rabina. Miejsce ustalono po analizie starych fotografii. Okazało się, że dziś jest tam niewielkie podwórko wciśnięte między kamienice a budynek jednej z poznańskich uczelni.
– Kiedy trafiliśmy na to miejsce, okoliczni mieszkańcy pytali: – Mamy mieszkać na cmentarzu? Odpowiadałam: – Cmentarz już tutaj jest, tylko nie zdajecie sobie z tego sprawy – wspomina Alicja Kobus, przewodnicząca Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Poznaniu. Ostatecznie na podwórku stanęły kamienne tablice upamiętniające m.in. rabina Egera.
Wczoraj niewielki placyk wypełnili pobożni Żydzi, którzy modlili się i układali na grobie karteczki z życzeniami, tak zwane kwitlech. – Zapisuje się na nich prośby dotyczące na przykład zdrowia czy małżeństwa. Wierzymy, że takie osoby, jak rabin Eger, znajdują się bliżej Boga i mogą się u Niego za nas wstawić. Dlatego właśnie pielgrzymki do ich grobów są dla Żydów tak ważne – tłumaczy Michał Samel, przewodniczący gminy żydowskiej w Gdańsku.
W Polsce jest kilka miejsc kultu, do których pielgrzymują chasydzi. Najsłynniejsze to ohele cadyków Elimelecha Weissbluma w Leżajsku i Dawida Bidermana w Lelowie. Czy Poznań ma szansę im dorównać?