Berlin, dzień próby

Większość dzienników przepowiada, że poniedziałek będzie ważną datą w stosunkach polsko-niemieckich. Do Berlina wyruszył pełnomocnik polskiego premiera ds. dialogu międzynarodowego.

Aktualizacja: 16.02.2009 10:16 Publikacja: 16.02.2009 10:12

"Nie ma zgody na Steinbach, mówi Władysław Bartoszewski" — pisze "Dziennik". "Bartoszewski ostrzega Berlin" — to "Rzeczpospolita". I w innym, łagodnym, tonie "Gazeta Wyborcza": "Bartoszewski o Steinbach z Merkel".

Chodzi o to, że polski rząd i sam Bartoszewski przez ponad rok nie naciskali na niemieckie władze w sprawie, która wcześniej ciążyła na stosunkach polsko-niemieckich, czyli upamiętnianiu przez Niemców wysiedleń. Nie naciskali też, by do grona osób mających wpływ na to upamiętnienie nie trafiła przewodnicząca radykalnego Związku Wypędzonych Erika Steinbach. Wychodzili bowiem z założenia, że władze niemieckie wreszcie wykażą się empatią, zrozumieją po latach polską wrażliwość i same odstawią na bok Steinbach, postać nie do zaakceptowania dla Polski jako piastunka niemieckiej pamięci historycznej.

Wszystko wskazuje na to, że empatii i zrozumienia nie będzie. Stąd wizyta w Berlinie Władysława Bartoszewskiego i jego wczorajsze wypowiedzi o "grubej nieprzyzwoitości". Zasłużona dla przybliżania obu narodów profesor Anna Wolff-Powęska w wywiadzie dla "Rz" mówi, że wejście Steinbach do władz fundacji zajmującej się przesiedleniami „byłoby ciosem poniżej pasa”, bo jak przypomina, "Mieliśmy przyrzeczenie ze strony niemieckiej, że do tego nie dojdzie".

W "Dzienniku" Jędrzej Bielecki zauważa, że ostre wypowiedzi Bartoszewskiego przed wyjazdem do Berlina kontrastują z tym, co o stosunkach polsko-niemieckich jeszcze w piątek mówił w Sejmie Radosław Sikorski: "dwukrotnie nazwał Niemcy [strategicznym partnerem]".

"Gazeta Wyborcza" pisze tajemniczo, że "Bartoszewski powtórzy w Berlinie polskie stanowisko, a kanclerz się z nim nadal zgadza". Potem jednak dodaje: "na szybkie rozwiązanie sprawy nie ma co liczyć", by skończyć tekst optymistycznie: "[Steinbach] albo ulegnie naciskom Merkel i zrezygnuje sama, albo jej nominację zawetują koalicjanci chadeków — SPD".

Ten optymizm pojawiał się już wielekroć, to zdanie już nie raz czytałem, chyba głównie w tej samej gazecie. Władysław Bartoszewski nie przez przypadek jest zniecierpliwiony. Zapewne ma podstawy, by sądzić, że długie oczekiwanie zakończy się "grubą nieprzyzwoitością".

Z innych tematów. "Polska" dużo o euro, i to w dwóch postaciach — futbolowej i walutowej. Obie połączyły się w gazecie z rokiem 2012, i to na kolejnych stronach. Najpierw na stronach 4 i 5 jest wielki tytuł: "Rząd nie odpuszcza: euro w 2012 roku" i w nim chodzi o pożegnanie ze złotówką, a gdy się przewróci kartkę na stronie 6 pojawia się kolejny eurotytuł "Kryzys na Ukrainie, Niemcy chcą przejąć Euro 2012". Niemcy znowu w roli straszaka, nie jedynego zresztą, bo ponoć mistrzostwa mogą (i to nam, bo Niemcy, jedynie Ukraińcom) zabrać Anglicy. "Polska musi uratować Euro 2012" — alarmuje komentator "Polski", przestrzegając polityków, by nie przyszło im do głowy oszczędzanie na mistrzostwach. "Jeśli cięcia i oszczędności sprawią, że Polska nie zorganizuje mistrzostw to kłopotami Ukraińców nikt się nie wykpi" — pisze Wiktor Świetlik.

Na koniec o tym, jak "Gazeta Wyborcza" nie przebiera w środkach, by usunąć z radia publicznego nielubianych przez nią szefów. Dobrze to ujął Piotr Zaremba w "Dzienniku": "Wyborcza" postępuje jak w dowcipach o Radiu Erewan ("Nie wiadomo, on ukradł, czy jemu ukradli. Winien! Usunąć!"), ale sprawa usuwania przez "Wyborczą" Krzysztofa Skowrońskiego ze stanowiska dyrektora "Trójki" nie jest dowcipna. "Polowanie na Skowrońskiego trwa i jest to polowanie z nagonką. Wcześniej czytaliśmy, że robi złe wywiady z Kaczyńskim i Millerem, teraz próbuje się go łączyć z „nieprawidłowo wydawanymi" pieniędzmi. A ja pytam, gdzie byliście, gdy poprzednie ekipy rządzące Polskim Radiem z nadania lewicy marnowały dorobek inteligenckiej, opiniotwórczej "Trójki"? (...) Za Skowrońskiego "Trójka" rządzona jest przez dziennikarzy. Ma świetne wyniki (...). Na ale to nie jest żadna legitymacja. Najważniejsze, że ostał się ktoś, kto przejął posadę pod rządami PiS" — komentuje Zaremba, z którym trudno się nie zgodzić.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/02/16/berlin-dzien-proby/]na blogu[/link][/ramka]

"Nie ma zgody na Steinbach, mówi Władysław Bartoszewski" — pisze "Dziennik". "Bartoszewski ostrzega Berlin" — to "Rzeczpospolita". I w innym, łagodnym, tonie "Gazeta Wyborcza": "Bartoszewski o Steinbach z Merkel".

Chodzi o to, że polski rząd i sam Bartoszewski przez ponad rok nie naciskali na niemieckie władze w sprawie, która wcześniej ciążyła na stosunkach polsko-niemieckich, czyli upamiętnianiu przez Niemców wysiedleń. Nie naciskali też, by do grona osób mających wpływ na to upamiętnienie nie trafiła przewodnicząca radykalnego Związku Wypędzonych Erika Steinbach. Wychodzili bowiem z założenia, że władze niemieckie wreszcie wykażą się empatią, zrozumieją po latach polską wrażliwość i same odstawią na bok Steinbach, postać nie do zaakceptowania dla Polski jako piastunka niemieckiej pamięci historycznej.

Pozostało 80% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo