– Zgłosiła się wczoraj do komisariatu na Mokotowie i poinformowała o obelżywym w treści esemesie, jaki otrzymała – potwierdza „Rz” jeden z funkcjonariuszy stołecznej policji.
Pogróżki odnosiły się wprost do sytuacji w telewizji publicznej. Nieznany autor sugerował, że dziennikarkę uratuje tylko zmiana władzy w TVP, inaczej „będzie skończona”.
– To pokazuje, jak zantagonizowany jest zespół i jakie relacje panują w tej chwili w firmie – kwituje jeden z naszych rozmówców w TVP.
Nastroje wśród pracowników telewizji publicznej są fatalne. – Farfał może teraz odejść, ale przecież i tak mleko się rozlało – mówi inny rozmówca „Rz”. Co ma na myśli? – Przecież największe zmiany zostały już przeprowadzone. Na przełomie sierpnia i września ruszyły zwolnienia grupowe. A to oznacza, że nowy zarząd będzie miał związane ręce, jeśli będzie chciał kogoś zwolnić lub zatrudnić.
Niepewni są więc zarówno ci, którzy liczyli na powrót PiS do TVP, jak i ci, którzy bez szemrania spełniali polecenia ludzi Piotra Farfała. I wycinali programy oraz pracowników zatrudnionych w czasach Andrzeja Urbańskiego, szczególnie mocno dbając o to, by na wizji pojawiali się ludzie związani z pozaparlamentarną prawicą: LPR czy UPR.