Piłsudski nazywał go swym „dzielnym chłopcem” i wielokrotnie wyróżniał. W plebiscycie rozpisanym przez kilka podkarpackich tytułów prasowych w 2003 r. wybrano Lisa-Kulę na obywatela Rzeszowa wszech czasów. Pozostawił w tyle nawet gen. Władysława Sikorskiego.
Urodził się 11 listopada 1896 r. w Kosinie, niedaleko Łańcuta, w rodzinie urzędnika kolejowego. Jego matką była Elżbieta z Czaykowskich, której przodkiem był słynny Sadyk-Pasza. Razem z czwórką rodzeństwa dorastał w Rzeszowie. Uczęszczał do II Cesarsko-Królewskiego Gimnazjum, wykazując zdolności do przedmiotów ścisłych i historii. Przełomem było spotkanie z druhem Andrzejem Małkowskim, inicjatorem polskiego skautingu. Miało ono miejsce w listopadzie 1911 r. Kula miał już wtedy za sobą epizod w założonej przez siebie organizacji szkolnej. Zastęp, który utworzył, nosił miano „Lisów” i taki też przydomek nosił 15-letni Leopold.
W 1912 r. Lis-Kula wstąpił do Związku Strzeleckiego i zyskał uznanie samego Komendanta, który wyłowił go spośród ćwiczących pod Jasłem strzelców. Na zakończenie roku szkolnego 1913 do swego rzeszowskiego gimnazjum przybył z manlicherem. Widać jego wysoką sylwetkę na znanej fotografii ukazującej przemarsz strzelców po zakończeniu ćwiczeń w okolicach Nowego Targu i Zakopanego latem 1914 r. To jego przymiotom przypisać należy fakt powołania odrębnego rzeszowskiego okręgu Związku Strzeleckiego, chociaż miasta takie jak Przemyśl czy Tarnów miały więcej mieszkańców i silniejsze środowiska młodzieżowe.
W sierpniu 1914 r Lis-Kula wyruszył wraz ze strzelcami do Krakowa. Otrzymał tu przydział dowódcy 2. kompanii 5. baonu. Już w pierwszej puli awansów został podporucznikiem (9 października 1914 r.), a zasadność awansu zweryfikował chwalebną postawą pod Krzywopłotami i Łowczówkiem (1914), dalej pod Ożarowem, Jastkowem (1915) i Kostiuchnówką (1916). Mało tego, w okopach edukował analfabetów i sam zdał maturę w systemie eksternistycznym (1915).
Podczas kryzysu przysięgowego 1917 r. odmówił wraz z 1. i 5. pp LP jej złożenia i został internowany. Wkrótce znalazł się na froncie włoskim. Dowodził kompanią szturmową, a jednocześnie prowadził w niej agitację na rzecz Polskiej Organizacji Wojskowej, wysyłając nawet legionistów do Galicji, aby zasilali jej szeregi. Sam przekradł się do Krakowa w 1918 r. i zgłosił się do Śmigłego-Rydza, komendanta POW, z prośbą o przydział. Najpierw skierowano go do Rzeszowa, a niedługo potem do Komendy POW-Wschód w Kijowie.