Na łamach "Polska The Times" Michał Karnowski pisze: "Nie dziwię się Józefowi Oleksemu, gdy w dzisiejszym wywiadzie dla "Polski" mówi, że nie do końca wierzy Włodzimierzowi Cimoszewiczowi, iż ten nie wystartuje w wyborach prezydenckich. Bo tak naprawdę nikt chyba do końca nie wierzy. I już dzisiaj ruszył wyścig dziennikarski o to, komu pierwszemu senator powie, że jednak startuje.
A potem... "Nie, nie będę złośliwy. Tym razem, jeśli zdecyduje się kandydować, były premier pewnie już się nie wycofa. "Ten typ tak ma" - mówią ludzie, którzy go dobrze znają i widzą jego kolejne wahania i niezdecydowanie. Tak, tak, niezdecydowanie, bo jest duża różnica między twardym powiedzeniem "nie startuję" a stwierdzeniami, których ostatnio Cimoszewicz używa."
Radiu Tok FM mówił: "Nie zmieniłem planów i nie myślę o kandydowaniu". W weekendowym wydaniu "Polski" mówił zaś Anicie Werner i Pawłowi Siennickiemu: "Nie mam takich planów". Cimoszewicz to zdolny polityk i gdyby chciał, to powiedziałby nam, że nie startuje tak wyraźnie, że pozbylibyśmy się wszelkich wątpliwości. Bo nie mieć planów i nie wystartować to dwie różne rzeczy.
Jego zachowanie trzeba więc odczytywać tak, jak to robi dziś Oleksy: "jako próbę postawienia warunków tym, którzy go chcą wystawić. W tym warunku głównego: SLD ma być tylko jednym z elementów szerokiego obozu poparcia, który ma być historycznym kompromisem środowisk postkomunistycznych i postsolidarnościowych. To zresztą rozsądne podejście."(...)
Ale co za dużo, to niezdrowo. Wybory prezydenckie odbędą się mniej więcej za rok i jeśli chce się powalczyć na serio, już dziś trzeba rozpoczynać przygotowania. Cimoszewicz tymczasem - jak mówi we wspomnianym wywiadzie dla "Polski" - właśnie "wyjechał do puszczy", żeby "robić z drewna szafki do kuchni". Na swój sposób urocze, ale też straszliwie lekceważące. I dobre na dwa lata przed jesienią 2010, ale nie dzisiaj. (...) Jeśli zajmie mu to więcej niż kolejne trzy miesiące, to będzie można stwierdzić jednoznacznie, że potencjał Włodzimierza Cimoszewicza jest ogromny, ale martwy. Ani on, ani centrolewica nie mają tyle czasu. To obóz słaby w porównaniu z maszynami partyjnymi Platformy i PiS, to obóz pozbawiony zaplecza jakiejkolwiek instytucji władzy, a więc mało dziś atrakcyjny dla sponsorów. To środowiska skłócone i rozbite. By to wszystko pozbierać do składu, trzeba zacząć wcześniej i z determinacją. Cimoszewicz mógłby to zrobić, ale nie chce zaakceptować podstawowych reguł gry. I można by powiedzieć, że to jego sprawa, gdyby nie fakt, że tak zwlekając przy okazji paraliżuje partyjnych kolegów. Efekt będzie taki, że on nie wystartuje, a lewica w ogóle w tym meczu nie zagra."
I jak tu nie wierzyć, ze jakieś diabelskie moce sprzysięgły się, by nie dopuścić nikogo trzeciego do pojedynku Tusk-Kaczyński?