Jak informuje "Polska The Times", Rosja przekazała stronie Polskiej 11 tomów akt. Do Moskwy poleciał po nie szef wojskowej prokuratury, gen. Krzysztof Parulski. Wśród przekazanych dokumentów nie ma protokołów sekcji zwłok ofiar katastrofy.
Te - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - Rosja ma przekazać wkrótce, bo rosyjscy śledczy opracowują sekcje ostatnich czterech ofiar znajdujących się w kabinie pilotów. Badania DNA mają precyzyjnie określić, gdzie te osoby znajdowały się w chwili katastrofy. Co to za osoby? Dwóch pilotów, nawigator i dodatkowa osoba.
Po miesiącach ignorowania naszych wniosków prawnych przez Rosjan wydaje się, iż należy cieszyć się, że w ogóle coś mamy. Z ulgą mogą odetchnąć znajdujący się pod stałym pręgierzem części opinii publicznej prokuratorzy, gdyż przekazane przez Moskwę jakieś dokumenty, z jakiegoś śledztwa nadal uzasadniają ich byt.
Mogą dzięki nim przynajmniej przez pewien czas podtrzymać tezę o nienagannej współpracy i otwartości ich moskiewskich kolegów, którzy lada dzień wyjaśnią za nich i w ich imieniu cała sprawę. Czy tak się stanie? Oddzielając optymistyczne wypowiedzi polskich śledczych od słów Rosjan, można mieć wątpliwości.
Jak pisze "Rz", Aleksander Zwiagincew, rosyjski prokurator generalny poinformował wczoraj, że dostęp do czarnych skrzynek ma tylko rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Dopiero, gdy przekaże je rosyjskim prokuratorom, ci będą mogli udostępnić je Polakom. Pytany, czy nasi śledczy będą mogli przesłuchać rosyjskich świadków, Zwiagincew odpowiedział, że jest to możliwe tylko w ramach specjalnych procedur: polscy prokuratorzy będą mogli uczestniczyć w przesłuchaniach jedynie jako obserwatorzy. Czyli zadawać pytania za pośrednictwem rosyjskiego prokuratora.