"Paradoksem jest również to, że jeszcze w 2009 r. polscy politycy szukali w Unii sojuszników do rozmów z Rosją. Twarde warunki postawione przez Gazprom wydawały się do przełamania tylko przy pomocy z UE. Tymczasem dziś polscy ministrowie jadą do Brukseli, by przekonywać, że Rosjanie nie chcą wyrządzić nam krzywdy, a cała umowa z nimi jest z pewnością zgodna z unijnym prawem".
Godlewski zwraca uwagę, że "Komisji Europejskiej nie podoba się teraz m.in. to, co kiedyś nie podobało się również w Warszawie. Oto przy okazji umowy gazowej Polska przyznaje spółce zależnej od Gazpromu monopol na tranzyt rosyjskiego gazu przez polskie terytorium. Jak to wyjaśnić? Czyżby Bruksela bardziej poważnie niż władze w Warszawie traktowała dawne polskie postulaty dotyczące bezpieczeństwa energetycznego? Gdyby tak było, znaczyłoby to, że KE jest prawdziwym strażnikiem interesów polskich konsumentów i firm, którzy nie powinni przepłacać za energię".
Ta umowa jest niezwykle tajemnicza i mało zrozumiała.
Podobne pytania zadał wczoraj w "Wyborczej" Andrzej Kublik: "Kto się spodziewał, że rząd wda się w konflikt z UE, aby utrzymać monopol Gazpromu i pomóc Rosjanom torpedować reformy europejskiego gazownictwa?" I przypominał: "Wiosną przepisy rugujące Gazprom z gazociągów przygotował rząd Litwy, a zapowiada je Estonia.To jest zgodne z tzw. trzecim pakietem reform, które mają zliberalizować gazowy rynek UE i zmniejszyć zależność Europy od Gazpromu - o co polskie władze zabiegały od lat. Teraz to wszystko rząd przekreśla, walcząc z Brukselą o utrzymanie monopolu Gazpromu w rurze jamalskiej, zamiast skorzystać z tej pomocy. Gorzej - rząd nie idzie pod prąd reform UE, ale może im jeszcze zaszkodzić. Bo zdaniem urzędników z Brukseli Gazprom celowo narzuca nam umowę sprzeczną z europejskim prawem, aby sprawdzić, czy UE zdoła zreformować gazowy rynek. A rząd zachowuje się tak, jakby był zakładnikiem Gazpromu. Jeszcze trochę, a Polska zyska miano konia trojańskiego Gazpromu w Europie" - pisze Kublik.
Dlaczego tak się dzieje? To są bardzo ważne pytania do premiera Tuska