- To doskonały kandydat. Ma ogromne szanse, by wyprowadzić miasto ze stagnacji, w której pogrążyły je rządy lewicy - tak o kandydaturze Tadeusza Pawlaczyka mówi senator Mariusz Witczak, jeden z liderów wielkopolskiej Platformy. 57-letni Pawlaczyk przez lata piął się po szczeblach policyjnej kariery. Był komendantem w rodzinnym Lesznie, potem kierował całym wielkopolskim garnizonem, by wkrótce zostać oficerem łącznikowym w Berlinie.Po powrocie z Niemiec - jeszcze za rządów PiS - objął funkcje komendanta wojewódzkiego policji w Szczecinie. Pawlaczyk dopracował się opinii dobrego fachowca i niezłego organizatora. Prowadził liczne inwestycje, a za jego kierownictwa wzrosła wykrywalność przestępstw. Mimo to jesienią ubiegłego roku został niespodziewanie zdymisjonowany. Komendant główny tłumaczył swą decyzję lakonicznym stwierdzeniem o utracie zaufania. Szczecińscy policjanci powtarzali, że Pawlaczyk nie zgodził się na drastyczne cięcia finansów. Jak jednak udało się ustalić "Rz" powód dymisji mógł być inny.
Pawlaczyk miał się narazić wpływowym działaczom PO, ponieważ nie chciał oddać wartego krocie policyjnego ośrodka w Mielnie. Do przejęcia kompleksu parł starosta koszaliński Roman Szewczyk. Powoływał się przy tym na uchwałę Rady Ministrów, która w ramach programu "Tanie Państwo" nakazywała policji wyzbywania się zbędnego majątku. Szewczyka miał mocno popierać Stanisław Gawłowski, wiceminister ochrony środowiska i jeden z liderów PO na Zachodnim Pomorzu. A kiedy Pawlaczyk powiedział "nie", starosta napisał skargę do premiera Donalda Tuska, a potem do ówczesnego szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. W rozmowie z "Rz" Szewczyk zaprzeczył jednak, by miał cokolwiek wspólnego z dymisją komendanta. - Nie naciskałem na nikogo, składałem tylko zapytania do właściwych władz - podkreślał. W podobnym tonie wypowiadał się Gawłowski.
Sprawa podzieliła PO, ponieważ za Pawlaczykiem miał się ująć wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, a także grupa parlamentarzystów, wśród której byli między innymi Anna Sztark i Jan Olech. Ostatecznie jednak Pawlaczyk stracił stanowisko.
Dziś, już jako emeryt, jest nadzieją Platformy w rodzinnym Lesznie. - Nie słyszałem o jakimkolwiek sporze wokół osoby pana Pawlaczyka. Nie wydaje mi się jednak, aby Platforma mogła mieszać się w sprawy policji - ucina senator Witczak. Do okoliczności swojej dymisji nie chce wracać też Pawlaczyk. - Dla mnie to zamknięty rozdział. Zresztą także w Szczecinie miałem wielu zwolenników - mówi. - Od pewnego czasu zamierzałem ubiegać się o mandat radnego w moim rodzinnym mieście. Lokalni działacze PO zaproponowali mi, żebym spróbował o szczebel wyżej. Nie należę do tej partii, ale jej program jest mi bliski. Poza tym chcę coś zrobić dla Leszna - podsumowuje.