Krytyka zbyt późnej reakcji premiera Donalda Tuska ze strony marszałka Schetyny to rzucenie liderowi PO rękawicy, akurat gdy ten wyczołguje się z najpoważniejszego kryzysu ostatnich miesięcy. A za takie rzeczy lider od razu wymierza cios w ucho lub uzyskuje opinię lidera słabnącego.
W „Gazecie Wyborczej” Renata Grochal spieszy z wytłumaczeniem sporu powołując się na „dobrze zorientowane źródła”. Grochal pisze:
[i]„Jak mówią dobrze zorientowane źródła, przed wyjazdem premiera do Włoch jego relacje ze Schetyną się ochłodziły”. Jednym z powodów był spór o obsadę spółek, w których państwo ma udziały.
Premier chce, by rady nadzorcze najważniejszych firm (m.in. KGHM, Orlenu, PGNiG, PKO BP, PGE) powoływał dziesięcioosobowy komitet nominacyjny. Dziś członków rad wybiera minister skarbu w konkursach. To pomysł zaufanego doradcy Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego, szefa Rady Gospodarczej przy premierze.
Schetyna jest mu przeciwny, bo uważa, że spółki będzie obsadzał Bielecki. Obaj nie darzą się sympatią. To Bielecki miał doradzić Tuskowi, by odwołał Schetynę z rządu na fali sprawy hazardowej.