- Koszmar się skończył - tak Dariusz Kita, ojciec Sebastiana komentował decyzję lubelskiego sądu.

- W rodzinie były nieprawidłowości, ale już na etapie postępowania sądowego nastąpiła zasadnicza zmiana. Poprawiły się warunki mieszkaniowe, rodzice podjęli leczenie, ojciec dostał rentę - wyliczała sędzia Krystyna Sergiej. - Czy te zmiany będą na stałe? Czas pokaże, ale trzeba dać tej rodzinie szansę - stwierdziła.

Historię rodziny Sebastiana cała Polska poznała w lutym 2010 roku, kiedy radio TOK FM ujawniło, że chłopiec z powodu trudnej sytuacji materialnej i choroby rodziców został umieszczony w domu dziecka. Potem dziecko trafiło do skonfliktowanych z ojcem chłopca dziadków, których sąd ustanowił rodziną zastępczą. Pierwsze zwycięstwo rodzice odnieśli w listopadzie ubiegłego roku, kiedy sąd pozwolił Sebastianowi wrócić do rodzinnego domu.

Szczęście zmąciła jednak prokuratura, która od tamtego postanowienia się odwołała. Śledczy domagali się by Sebastian wrócił do dziadków, ewentualnie wnioskowali o ponowny proces. Ale wczoraj sąd odrzucił tę apelację. - Jestem naprawdę szczęśliwy. Sąd dał nam szansę i my tę szansę wykorzystamy - mówił Dariusz Kita. - Od dzisiaj będę spał spokojniej - dodał, choć jeszcze przed ostatecznym werdyktem był pełen niepokoju. - Sebastian bardzo to wszystko przeżywa, boi się chodzić do szkoły, bo nie wie co z nim będzie - mówił dziennikarzom przed rozprawą.

Z decyzji sądu kończącej ponad roczną batalię rodziców Sebastiana o opiekę nad synem zadowolony jest Paweł Chojecki ze Stowarzyszenia Obrony Rodziców. - Cieszę się z mądrej i wrażliwej postawy sądu - stwierdził Chojecki. Jego zdaniem sukces rodziny Sebastiana to także efekt presji ze strony mediów i organizacji pozarządowych, które zaangażowały się w tę sprawę. - Ale przecież jest dziesiątki podobnych przypadków w całym kraju, w których nikt nie interweniuje, o których nikt nie wie. Ludzie przeżywają swoje rodzinne dramaty po ciuchu, bez żadnego wsparcia, bez nadziei na sukces. Dlatego apeluję do wszystkich, by zwracali uwagę na takie sytuacje w swoim środowisku i angażowali się, nagłaśniali je. Przykład Sebastiana pokazuje, że może się udać - dodał.