Zauważa, że na niektórych podziałał jak kubeł zimnej wody. „Wiele rządów europejskich zapowiedziało reformy budżetowe i przeprowadza je, nie zważając na protesty" – pisze. „Do reform wezwał nawet prezydent Włoch, kraju, w którym przez lata nikt się nie przejmował stanem budżetu. Prezydent Giorgio Napolitano zaapelował też do opozycji, by współpracowała w tej dziedzinie z rządem. Rząd Silvio Berlusconiego nie czekał długo z odpowiedzią. W ubiegły piątek przyjął plan nadzwyczajnych cięć budżetowych na lata 2012-13 w wysokości 45,5 mld euro i obłożył specjalnym podatkiem dochody wyższe niż 90 tys. euro rocznie. Dzięki temu Włochy mają nadzieję "uciec od gilotyny" - za wszelką cenę nie chcą dołączyć do Grecji, Portugalii i Irlandii, którym od roku nikt nie chce pożyczać pieniędzy, chyba że na wysoki procent" – tłumaczy komentator „Wyborczej".
Reformy zapowiadają i inni przywódcy. A w Polsce? Czy rząd podejmie jakieś ważne decyzje przed wyborami? Czy Sejm (a wiec i opozycja) zdecyduje się na przepchnięcie trudnych ustaw? „Jedno jest pewne - nie uchwali pakietu reform. Rząd boi się, że słowo "reformy" zrazi wyborców, a opozycja przez "reformy" rozumie rozdawanie przywilejów i zwiększanie wydatków państwa, a tym samym długu. Poprzednia fala kryzysu Polskę ominęła, ale to nie znaczy, że jesteśmy na kryzys odporni". Nie jesteśmy odporni na choroby i nie będziemy, jeśli nie będziemy się przed nimi zabezpieczać.
Ale nic na to nie wskazuje. Gadomski liczy, że politycy zrozumieją, iż jeśli nic nie zrobimy, wszyscy razem możemy zatonąć: „Nie apeluję do polityków o rozsądek, bo to czcze gadanie. Apeluję do instynktu samozachowawczego klasy politycznej. Bez naprawy finansów publicznych, bez reform, które pozwolą gospodarce rosnąć szybciej, problemy gospodarcze, społeczne i polityczne będą narastać, a rządzenie Polską stanie się zajęciem wysokiego ryzyka. Walczcie ze sobą o władzę, ale najpierw zróbcie to, co do was należy, bo w przeciwnym wypadku możecie już nie mieć o co walczyć".
Ja też przyłączam się do apelu publicysty „Gazety". Tyle, że nie wierze, iż politycy go posłuchają.