Ile piwa jest w piwie

Rozcieńczanie, dolewanie niedopitych resztek, dodawanie etanolu – metod „uzdatniania” trunku jest wiele

Publikacja: 23.08.2011 04:47

Piwo

Piwo

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

W upalny letni dzień nie ma nic lepszego niż kufel zimnego piwa – przekonują wielbiciele tego napoju. Ale nie zawsze to, co znajdzie się w kuflu, odpowiada wymaganiom klientów. Nieuczciwi kelnerzy, barmani i właściciele lokali mają wiele sposobów, by dorobić sobie ich kosztem. Wakacje to dla nich najlepszy okres.

– W lipcu i sierpniu wpływa do nas kilka razy więcej skarg niż w innych miesiącach – mówi Dariusz Klugmann z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Gdańsku.

Chrzczenie wodą

– Jest mnóstwo sposobów, by oszukać klientów tak, by się nie zorientowali – przyznaje Michał, student z Warszawy, który pracował jako kelner w stołecznej restauracji.

Najpopularniejszy i najprostszy to tzw. niedolewanie.

– Do plastikowych kubków 0,4 l nalewałam ok. 0,3 l piwa i dużo piany – opowiada Karolina z Krakowa, która pracowała na jednym z wielkich festiwali muzycznych. – Z każdej pięćdziesięciolitrowej beczki powinnam nalewać ok. 125 piw, a nalewałam ponad 160. Rozliczałam się z wykorzystanych beczek, więc pieniądze z nadprogramowych piw szły do kieszeni.

Najpowszechniejszym oskarżeniem pod adresem właścicieli knajp jest rozcieńczanie piwa wodą. Ale znawcy przekonują, że to mit. – Rozcieńczanie piwa jest skomplikowane, bo trudno otworzyć keg, czyli aluminiową beczkę z piwem, tak by móc do niej dolać wody – twierdzi Paweł Kwiatkowski z Kompanii Piwowarskiej (grupa skupia kilka browarów). – Chrzczenie piwa w knajpach to miejska legenda.

Dolewanie wprost do beczek wody rzeczywiście nie jest proste. Ale istnieje inny sposób.

– Do rurki łączącej kran z beczką podłącza się drugą rurkę prowadzącą do pojemnika z wodą – tłumaczy Piotr, właściciel podwarszawskiego domu weselnego. – Ilość wody, która dostaje się do piwa, jest regulowana przez szerokość otworu w rurce.

Takie przypadki zdarzają się jednak rzadko. – Nasi pracownicy regularnie konserwują instalacje w lokalach i nigdy się z tym nie spotkali – mówi Paweł Kwiatkowski.

– W ostatnich latach nasi kontrolerzy nie natknęli się na instalację rozcieńczającą – wtóruje mu Teresa Korbut z krakowskiej Inspekcji Handlowej. A Dariusz Klugmann dodaje: – W Gdańsku była ostatnio jedna taka skarga, ale kontrola nic nie wykazała. To jednak nie znaczy, że rozcieńczanie piwa się nie zdarza, być może się na nie nie natknęliśmy.

– Tak przerobione urządzenia działają w bardzo niewielu knajpach – przyznaje student Michał. – Ale pracownicy browaru, którzy kontrolują instalacje, uprzedzają o wizycie, więc można się do niej przygotować.

Barmani, inspektorzy i pracownicy browarów są zgodni, że klienci zbyt pochopnie oskarżają knajpy o „chrzczenie" piwa.

– Piwo może źle smakować np. dlatego, że ma nieodpowiednią temperaturę lub kelner wyciera kufle ścierką, zamiast pozwolić im wyschnąć – zauważa Kwiatkowski.

Rozcieńczone piwo nie tylko zmienia smak, ale jest słabsze. I na to jest sposób. – Zgłosili się do mnie kiedyś ludzie, którzy chcieli mi sprzedać instalację do chrzczenia piwa – opowiada pan Grzegorz, były właściciel warszawskiego pubu. – Mieli sposób na uzupełnienie procentów. Prócz rurki prowadzącej do pojemnika z wodą była druga prowadząca do pojemnika z etanolem przemysłowym. Do rozcieńczonego piwa dodawałoby się odrobinę etanolu, tak by zgadzała się zawartość alkoholu. Przegoniłem ich, ale podejrzewam, że w niejednej knajpie takie urządzenia działają.

Metoda na dolewkę

Instalowanie pod kontuarem skomplikowanych mechanizmów jest nie tylko kłopotliwe, ale i ryzykowne.

– Podający się za klientów kontrolerzy Inspekcji Handlowej mogą pojawić się w lokalu o każdej porze i pobrać do badań próbkę piwa albo drinka – mówi Teresa Korbut.

Nieuczciwi barmani wolą więc prostsze oszustwa.

– Obsługa czasem wlewa trochę wody do stojących pod ladą kufli – zdradza Jerzy, barman w warszawskim klubie.

Innym popularnym sposobem jest podmienianie beczek. – Np. beczkę z tańszą warką podłącza się do kranu z droższym żywcem – tłumaczy student Michał. – Klienci prawie nigdy nie zauważają różnicy. Tego typu oszustwa są trudne do wykrycia, bo kontrolerzy nie sprawdzają, czy marka piwa się zgadza.

– Sprawdzamy zawartość piwa w piwie, ale nie kontrolujemy, czy w kuflu jest ta marka, za którą zapłaciliśmy – przyznaje Dariusz Klugmann. – Najczęstsze oszustwa, na jakie trafiamy, to niedomiar alkoholu w drinku i naczynia z przekłamanymi miarkami pojemności.

Kelnerzy i barmani oszukują z różnych powodów. – W naszej restauracji większość oszustw spowodowana była strachem przed właścicielką, która oskarżała nas, że nieuczciwie się z nią rozliczamy – opowiada student Michał. – Zdarzało się, że w rozhermetyzowanej beczce psuło się piwo. Źle wtedy smakuje i jest mętne. Nalewaliśmy je więc tym, którzy lubią piwo z sokiem. Słodki sok tłumi smak zepsutego piwa, a kolor napoju się zmienia i nie widać mętności.

Są jednak gatunki piwa, w których nie od razu widać, że są zepsute.

– Od kiedy zobaczyłem, jak działa restauracja, gdzie pracowałem, nie zamawiam już belfasta – mówi Michał. – To niezbyt popularne piwo. Po otwarciu beczki długo stoją i piwo się psuje, a że jest ciemne, nie widać, że jest mętne. Może dlatego tak wielu Polakom belfast nie smakuje? Kupili raz, dostali zepsutego i myślą, że to jego prawdziwy smak.

Najłatwiej oszukiwać w tych knajpach, gdzie jedzenie i napoje przynosi do stolika kelner.

– Bardzo łatwo wtedy dolewać do kufla zlewki po poprzednich klientach – opowiada student Michał. – U nas się tak robiło za przyzwoleniem właścicielki.

Na nietypowe oszustwa narażeni są ci, którzy bawią się w restauracjach na imprezach zamkniętych. Na ogół cena takiej imprezy jest ustalona z góry, a goście mogą pić i jeść do woli. – Obsługiwanie takich imprez jest bardzo męczące, trzeba często siedzieć do rana – opowiada Robert, student z Warszawy dorabiający jako kelner. – Dlatego robimy klientom dwa razy mocniejsze drinki, by szybko się upijali i poszli do domu. To się sprawdza, można kończyć pracę wcześniej.

Klienci nie zgłaszają

Dlaczego oszustwa w gastronomii są tak powszechne?

– W tej branży rotacja pracowników jest ogromna – tłumaczy właściciel domu weselnego Piotr. – Nie ma szans, by kelner przywiązał się do miejsca pracy. Poza tym pracownik, który widzi, że w dobrych restauracjach zupy robi się z proszku, mrożonki sprzedaje jako świeże dania, a nadpsute mięso idzie na mielone, nie ma dobrych wzorców i zaczyna uważać oszustwa za coś naturalnego.

Zdaniem kontrolerów z Inspekcji Handlowej nieuczciwym lokalom oszustwa uchodzą płazem, bo nie zgłaszają ich klienci. – Gdy zostaną oszukani, zrobią awanturę, nakrzyczą na kelnera. Ale prawie nikomu nie przyjdzie do głowy, że powinien oszustwo zgłosić do Inspekcji Handlowej – potwierdza rzecznik UOKiK Małgorzata Cieloch.

Imiona bohaterów, którzy prosili o zachowanie anonimowości, zostały zmienione

W upalny letni dzień nie ma nic lepszego niż kufel zimnego piwa – przekonują wielbiciele tego napoju. Ale nie zawsze to, co znajdzie się w kuflu, odpowiada wymaganiom klientów. Nieuczciwi kelnerzy, barmani i właściciele lokali mają wiele sposobów, by dorobić sobie ich kosztem. Wakacje to dla nich najlepszy okres.

– W lipcu i sierpniu wpływa do nas kilka razy więcej skarg niż w innych miesiącach – mówi Dariusz Klugmann z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Gdańsku.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Michał Kolanko: Gra o bezpieczeństwo w kampanii. Czy zadziała?
Kraj
Odszedł Bronek Misztal
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa