Sąd Najwyższy stwierdził wczoraj, że nie ma na to dowodów.
– Można mówić także o swoich podejrzeniach, nawet mocnymi słowami, ale trzeba próbować dotrzeć do prawdy, a w wypowiedzi użyć formy przypuszczającej – mówiła w uzasadnieniu sędzia SN Irena Gromska-Szuster. – Tymczasem pozwana mówiła stanowczo, że „ma całkowitą pewność", że „ma dowody", a nie ma żadnych.
Wyrok SN jest ostateczny. Sąd odniósł się do sprawy, jaką wniósł przeciwko Julii Piterze (PO), minister w Kancelarii Premiera zajmującej się walką z korupcją, były szef CBA Mariusz Kamiński. Żądał przeprosin za zarzuty, jakie formułowała w mediach pod jego adresem.
Jednak SN ograniczył zakres przeprosin Pitery. Uznał, że jej określenie działań Mariusza Kamińskiego w sprawie Beaty Sawickiej (byłej posłanki PO oskarżonej o przyjęcie łapówki) jako niezgodnych z prawem i motywowanych politycznie było uzasadnione. Wskazuje na to fakt, że szef CBA, który ma być apolityczny, na tydzień przed wyborami ujawnił sprawę Sawickiej na konferencji prasowej, używając przy tym słów: „by wyborcy wiedzieli, na kogo mają głosować", czym wpisał się w kampanię wyborczą.
SN miał też wątpliwości, czy na ujawnienie nagrań Sawickiej na konferencji wystarczyła zgoda prokuratora generalnego – ten wątek sporu wraca do sądu apelacyjnego.