Na razie słyszymy głównie ideologów szastających ogólnikami, by nie powiedzieć - frazesami w rodzaju, że Unia skazana jest na sukces, bądź że grozi jej zupełny rozpad. Niech ktoś więc policzy te pieniądze, te płynące do Polski, ale też z Polski.
— Za tydzień ma już być wiadomo, ile poszczególne kraje Unii wyłożą na pożyczki dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Nieoficjalnie mówi się, że Polska miałaby przeznaczyć 10 miliardów euro na wsparcie dla krajów pogrążonych w kryzysie. Łącznie ma ono wynieść do 2000 mld euro — pisze poniedziałkowa „Rzeczpospolita („10 mld euro z NBP?").
„Fakt" uderza w mocniejsze tony od pierwszej strony: „Polaku! Spłacisz długi Grecji i Włoch". Nawet 75 mld zł z rezerw naszego NBP może trafić na ratowanie zadłużonych krajów Unii. W środku pisma Łukasz Warzecha konstatuje cierpko: — „Merkel i Sarkozy nie chcą pomagać innym, tylko sobie. Polskie władze też powinny tak postępować".
Trudno nie przyłączyć się do apelu.
Jędrzej Bielecki, korespondent z Brukseli, pisze w „Dzienniku Gazecie Prawnej", że choć Francuzi i Niemcy gromko przekonują, że spotkanie ratunkowe w Brukseli zakończyło się sukcesem, inwestorzy i analitycy mają problem z ustaleniem, co tam właściwie ustalono. Zbyt wiele znaków zapytania („To był unijny szczyt niejasności").