Ofiarami porwań są głównie biznesmeni z dużych miast. Porywacze to niemal zawsze osoby karane za inne przestępstwa. Najskuteczniej ścigają ich CBŚ i prokuratury wysokiego szczebla – wynika z raportu na temat porwań, jaki opracował specjalny zespół policjantów, prokuratorów i funkcjonariuszy ABW, do którego dotarła „Rz".
Efektem prac zespołu będzie utworzenie centrum do spraw uprowadzeń oraz specjalnej bazy danych o porwaniach.
– Z naszej analizy wynika, że w porwania były zaangażowane osoby wcześniej karane. Dlatego potrzebna jest baza informacji o tych zdarzeniach, sprawcach i sposobach ich działania. Będzie przydatna przy rozpracowywaniu tego rodzaju spraw – mówi „Rz" Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, który kierował zespołem.
Najwięcej na Mazowszu
Zespół powołany przez prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta przeanalizował ponad 100 porwań z lat 2005 – 2010 i opracował standard postępowania dla śledczych. Żeby nie zdarzyła się taka tragedia jak Krzysztofa Olewnika.
Z raportu wynika, że w ciągu sześciu lat w Polsce porwano 160 osób, w tym 19 kobiet. Większość ofiar wróciła do domów, choć sprawców nie zawsze ujęto.
Najwięcej uprowadzeń było na Mazowszu – łącznie 44, z czego 26 w Warszawie. Kolejne miejsca zajmują woj. śląskie i łódzkie.
Bandyci za cel brali głównie mężczyzn w wieku od 30 do 40 lat, prowadzących działalność gospodarczą. Wśród ofiar był m.in. właściciel warsztatu samochodowego i syn właściciela stacji benzynowej, i przemytnik spirytusu z Niemiec. Dwa razy porwano dzieci do siedmiu lat.