Prawo ma służyć obywatelom, zwłaszcza tym pokrzywdzonym. Jednak w gdańskim Sądzie Okręgowym bywa z tym różnie. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi duża kwota pieniędzy.
Tak jest w sprawie działań sądu wobec Piotra Zaleskiego, przedsiębiorcy i znanego kierowcy rajdowego. Blisko 800 tys. zł, które zgodnie z prawomocnymi orzeczeniami powinno mu zostać zwrócone, leży na sądowym koncie. A szefowie Sądu Okręgowego w Gdańsku wykorzystują prawne kruczki, by pieniędzy nie oddać.
– Ręce opadają. Okazuje się, że w starciu z sądem w Polsce mimo prawomocnych wyroków nie można odzyskać swojej własności – nie kryje żalu Piotr Zaleski, właściciel firmy Conti z Gdańska (w likwidacji).
O jego sprawie pisaliśmy w „Rz" już kilkakrotnie. Gdański przedsiębiorca został w 1995 r. aresztowany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i oszustw podatkowych. W areszcie w Braniewie spędził 157 dni. Znalezione w jego kantorach pieniądze – równowartość blisko 2 mln zł – trafiły do sądowego depozytu. Pozbawiona środków firma wkrótce upadła.
Proces Zaleskiego zaczął się dopiero sześć lat później i zakończył uniewinnieniem. Ale kiedy przedsiębiorca wystąpił do gdańskiego sądu o zwrot depozytu, okazało się, że w 2001 roku 800 tys. zł z tej kwoty skradł pracownik sądu Zdzisław M. Biznesmenowi oddano więc w ratach tylko 1,2 mln zł.