Po 17 latach procesu Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok w sprawie masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Uznał, że strzelanie do protestujących robotników było zbrodnią komunistyczną, decyzja o użyciu broni była bezprawna i przestępcza, a proces potrzebny, bo należy rozliczać władze. Ale skazał tylko dwóch byłych wojskowych.
Były wicepremier PRL Stanisław Kociołek, oskarżony o to, że nakłaniał strajkujących w Gdyni robotników do pójścia do pracy, choć wiedział, że nazajutrz stocznia będzie zablokowana przez wojsko, a robotnicy wystawieni na strzały, został uniewinniony. Mirosław W. i Bolesław F. – oficerowie, którzy wydawali rozkaz użycia broni, zostali skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Nie za zabójstwo – jak chciała prokuratura – ale za śmiertelne pobicie, gdyż odpowiedzialność za to przestępstwo nie wymaga indywidualizacji winy, co jest konieczne przy zabójstwie.
Jak ujawnił przewodniczący pięcioosobowego składu sędziowskiego sędzia Wojciech Małek, dwoje ławników – Małgorzata Polak i Szczepan Piotrowski – złożyło zdanie odrębne co do winy Kociołka.
Prokuratura uważa, że był związek między apelem Kociołka z 16 grudnia a późniejszą tragedią. Sąd uznał, że nie ma na to dowodów. – Nie da się wykazać, że działania Stanisława Kociołka w grudniu 1970 r., w tym jego przemówienie telewizyjne, przyczyniły się do tragedii – ocenił sąd, przyznając, że w świadomości społecznej utrwaliło się przekonanie, że robotnicy poszli do pracy 17 grudnia na skutek jego apelu.
Według sądu przemówienie nie miało nakłonić robotników do przyjścia do pracy, ale do jej podjęcia. Ponadto brak dowodów na to, że Kociołek wiedział o blokadzie stoczni.
Protesty na Wybrzeżu wybuchły, gdy rząd ogłosił drastyczne podwyżki cen artykułów spożywczych. Według oficjalnych danych na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Najbardziej tragiczny był gdyński „czarny czwartek”. Gdy 17 grudnia rano stoczniowcy szli do pracy, zostali ostrzelani. Zginęło 18 osób, w tym Zbyszek Godlewski, symbol masakry i bohater słynnej „Ballady o Janku Wiśniewskim”.
Prokurator Bogdan Szegda uważa, że wyrok jest wewnętrznie sprzeczny i zapowiedział apelację. – Inna była sentencja wyroku, inne uzasadnienie. Sąd unikał oceny dowodów, które przedstawiłem, jeśli chodzi o udział w wydarzeniach Grudnia ’70 Stanisława Kociołka – mówił.