Tekst z miesięcznika "Uważam Rze Historia"
Tę noc sprzed 70 lat wielu warszawiaków zapamiętało na długo. Tuż przed północą z 12 na 13 maja 1943 kilkadziesiąt sowieckich bombowców przez przeszło dwie godziny bombardowało miasto. Były setki zabitych i rannych, a wiele budynków znalazło się w gruzach. Zrozpaczeni mieszkańcy zwrócili się wówczas do jedynej mocy, w której mogli jeszcze szukać nadziei i ratunku... do Boga. Na podwórkach warszawskich kamienic powstały wtedy setki kapliczek.
Cios za ciosem
Rok 1943 był dla mieszkańców nadwiślańskiej metropolii jednym z najgorszych w dziejach. Najpierw przyszła tragedia getta. 19 kwietnia wybuchły rozpaczliwe walki ostatnich przebywających na tym terenie ludzi przeciwko niemieckim okupantom, którzy weszli do odgrodzonej od reszty części miasta, aby ich wytępić. „Tydzień temu rozpoczął się akt drugi bestialskiego niszczenia Żydów w Polsce. Niemcy przystąpili do wywożenia pozostałych w Warszawie 40 tys. Żydów. Getto odpowiedziało zbrojnym oporem" – czytamy w „Biuletynie Informacyjnym" z 29 kwietnia 1943: „Społeczeństwo Warszawy z uznaniem wsłuchiwało się w trzask salw obrońców i z niepokojem śledziło łuny i dymy coraz rozleglejszych pożarów" – dodano w artykule.
Warszawiacy „nieniemieccy", jak ich oficjalnie nazywała propaganda okupantów, mieli różny stosunek do tragedii swych żydowskich pobratymców. W wielu wypadkach nie przynosił on im chluby. Patrząc jednak na plan ówczesnego miasta, trudno nie dostrzec faktu, iż podczas powstania w getcie niemal nie było w Warszawie miejsca z którego nie widać by było łun pożarów, kłębów dymu i nie czuło się swądu palonych domów. Godzina za godziną, dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Po ustaniu walk Niemcy nadal niszczyli tę liczącą około 1/3 powierzchni całego miasta, dzielnicę. Świadomość tego, co się tam wydarzyło, była potwornym szokiem dla każdego mieszkańca Warszawy, niezależnie od poglądów.
Niemal jednocześnie Polacy otrzymali następny psychiczny cios, gdy Niemcy ujawnili odkrycie masowych grobów polskich oficerów w Katyniu. Tak więc i po drugim z napastników z września 1939 r. nie można się było spodziewać niczego dobrego. Jednak wbrew nadziejom hitlerowców katyńska propaganda nie przysporzyła im sympatii wśród ogółu Polaków. Postępowali oni raczej w myśl kolportowanego przez Mały Sabotaż wierszyka: „Nie ufajcie szwabskiej świni, która wrzeszczy o poranku. Łzy wylewa nad Katyniem, nic nie mówi o Majdanku" (oryginał ulotki-vlepki z tym dwuwierszem znajduje się w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego).