Jacek Dubois: Co zrobi Karol Nawrocki?

Najbardziej boję się, że nowy prezydent, na wzór poprzedniego, nie obejmie funkcji strażnika prawa i to prawo będzie musiało bronić się przed nim.

Publikacja: 15.06.2025 13:05

Jacek Dubois: Co zrobi Karol Nawrocki?

Warszawa, 11.06.2025. Prezydent elekt Karol Nawrocki odebrał uchwałę PKW ws. stwierdzenia wyniku wyborów prezydenckich

Foto: Marcin Obara/PAP

Przed drugą turą prezydenckich wyborów zostałem poproszony o wypowiedź na Zjeździe Kół Prawa Konstytucyjnego. Temat: „Prezydentura wolności czy przyszłości?”. To było wyzwanie, bo wiedziałem, że w zależności od zwycięzcy moje wystąpienie będzie miało zupełnie inną treść. W zależności od wyborów dokonanych przez innych, ten sam kraj stanie się dla wielu osób albo trampoliną do radosnego skoku w przyszłość, albo intelektualnym więzieniem.

To z kolei uświadomiło mi, że demokracja poza swoim pięknem, kiedy własnym głosem decydujemy o swojej przyszłości, ma również w sobie okrucieństwo, bo wolą innych możemy zostać skazani na rzeczywistość, której nie akceptujemy.

Czytaj więcej

Prof. Ewa Marciniak: Karol Nawrocki okazał się mniejszym złem

Dyktatura i demokracja może przynieść ten sam niechciany efekt

Zastanawiałem się, ile razy moja wola znalazła odzwierciedlenie w rzeczywistości politycznej, która mnie otaczała. Pierwsze dwadzieścia siedem lat życia to była dyktatura komunistów, a więc system mi wrogi. W siedmiu demokratycznych wyborach prezydenckich tylko dwukrotnie wygrali kandydaci, na których głosowałem, a i oni nie do końca spełnili moje oczekiwania. Zatem tylko przez jedną szóstą życia ponosiłem odpowiedzialność za wybór prezydenta, zaś w okresie komunizmu i trzykrotnych wyborach prezydenckich władza była dla mnie nieakceptowalna.

Co zapewnia głowie państwa niezależność? Siła autorytetu i dorobek

To dość smutny bilans życia, gdy przez tyle lat musi się egzystować z władzą, z którą nie chce się mieć wiele wspólnego. Wychodzi na to, że dyktatura i demokracja może przynieść ten sam niechciany efekt. Jednak zdarzają się i sytuacje pozytywnie zaskakujące, bo w dwóch wyborach mój kandydat przegrał, ale zwycięzca okazał się naszym najlepszym prezydentem w historii. Nie głosowałem na niego, bo wtedy kojarzył mi się z tym okresem, o którym chciałem zapomnieć, a okazało się, że potrafił oderwać się od swojej przeszłości i w obliczu wyzwań przyszłości rozwinąć skrzydła, jak Pegaz.

Dla mnie prezydent to strażnik konstytucji. U każdej władzy pojawia się pokusa zwiększenia obszaru swoich uprawnień, a im więcej ma się władzy, tym chce się jej jeszcze więcej, bo, jak słusznie zauważył John Acton, władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nawrocki chce burzyć mury nienawiści. Ile są warte deklaracje prezydenta elekta

Dlatego myśląc o prezydencie, trzeba wiedzieć, czego od niego oczekujemy. Dla mnie prezydent to strażnik konstytucji. U każdej władzy pojawia się pokusa zwiększenia obszaru swoich uprawnień, a im więcej ma się władzy, tym chce się jej jeszcze więcej, bo, jak słusznie zauważył John Acton, władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Z takimi pokusami trzeba walczyć i tu jest rola prezydenta, by wetować wszystkie ustawy naruszające konstytucję (gdy on zawiedzie, pozostaje już tylko Trybunał Konstytucyjny).

By stać się rzeczywistym strażnikiem prawa, prezydent musi być od władzy wykonawczej i ustawodawczej niezależny. Taką niezależność daje mu jego autorytet i poparcie obywateli, które uzyskał dzięki swoim zasługom. To jego dorobek daje mu możliwość bycia niezależną głową państwa.

Tak to wyglądało za pierwszej demokratycznej prezydentury, bowiem Lech Wałęsa został wybrany siłą swojej popularności i autorytetu, do czego niepotrzebne mu było poparcie żadnej partii, bo to nie partia jego stworzyła, a to on kreował tych, którzy mieli rządzić.

Słynne słowa Lecha Kaczyńskiego po wygranych wyborach: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”

Podobna sytuacja była z Aleksandrem Kwaśniewskim, który miał wprawdzie zaplecze partyjne, ale miał też niekwestionowany dorobek polityczny i autorytet, co pozwalało mu jako prezydentowi wszystkich Polaków stawać w opozycji do swojego środowiska politycznego. Podobnie było z Lechem Kaczyńskim. Miał zaplecze partii, którą sam wykreował, gdy jako minister sprawiedliwości wydobył Jarosława Kaczyńskiego z politycznego niebytu. On jednak zdecydował się zburzyć wizerunek niezależnego prezydenta, gdy po wygranych wyborach zameldował szefowi swojej partii wykonanie zadania, co było sygnałem, że nie będzie neutralnym strażnikiem prawa.

Czytaj więcej

Sondaż: Jaką ocenę Polacy wystawiają Andrzejowi Dudzie za jego prezydenturę?

Natomiast w 2015 r. wybory wygrał wystawiony przez partię nikomu nieznany kandydat. Można oczywiście pogratulować, że w kilka miesięcy z postaci nierozpoznawalnej udało się wykreować zwycięzcę, ale trzeba też dostrzec, dlaczego tak się stało. Działacze tej partii z zawodowym dorobkiem byli uwikłani w przeszłe sprawy, które mogły uczynić ich wybór nierealnym, zaś nikomu nieznany kandydat miał czystą kartę. Gdyby stanął do wyborów sam, to nie uzyskałby zapewne jednego procenta głosów, korzystając z możliwości partii, został przez nią wykreowany, ale i równocześnie całkowicie uzależniony od niej. Bo miał świadomość, że gdyby do wyborów został wystawiony ktokolwiek inny, spełniający kilka niezbędnych kryteriów, decyzja wyborców byłaby analogiczna. Zatem to, kim jest i co w życiu osiągnął, nie miało tak naprawdę większego znaczenia.

Zakładnik swojego obozu nie będzie strażnikiem konstytucji. Co zrobi Karol Nawrocki?

Tak wykreowany prezydent nie ma możliwości być strażnikiem konstytucji, bo jego kreatorzy oczekiwali od niego, by stał się wspólnikiem władzy. Gdy byli u władzy, wymagali od niego pomocy, by ich władza była absolutna, a gdy władzę tracili, wymagali, by utrudniał życie ich przeciwnikom. Tak się stało i prezydent, porzucając rolę strażnika konstytucji, pomógł przejąć władzy Trybunał Konstytucyjny, przemieniając się ze strażnika konstytucji w jej wroga. Podobna technika doboru kandydata została obecnie powtórzona, poprzez wystawienie kandydata, o którym na kilka miesięcy przed wyborami prawie nikt nie słyszał, a jego głównym zadaniem było udawanie, że nie ma nic wspólnego z partią, która go wystawiła.

Czy taki kandydat, który jest zakładnikiem swojego obozu, może być prezydentem wolności? To trudne zadanie w partii wodzowskiej. Oczywiście teoretycznie może się od swoich dobroczyńców uwolnić, jak się kiedyś udało Putinowi, lecz to jego uwolnienie się nic nie miało wspólnego z prezydenturą wolności.

Czytaj więcej

Sondaż „Rzeczpospolitej”: Polacy podzieleni w ocenie niezależności Karola Nawrockiego od PiS

Tylko że wolność wcale nie musi być akurat wolą wyborców. Już dawno Erich Fromm w „Ucieczce od wolności” wykazywał, że duża część obywateli wcale wolności nie chce i ucieczka od niej może być ich świadomym wyborem. Zwycięzca wyborów jest konserwatystą, w swoim programie nawiązuje do przeszłości, a zatem jego prezydentura może okazać się przyszłością odnalezioną w przeszłości.

Już dawno Erich Fromm w „Ucieczce od wolności” wykazywał, że duża część obywateli wcale wolności nie chce i ucieczka od niej może być ich świadomym wyborem.

To jednak również może być wola wyborców, których przeraża przyszłość. Taka jest cena demokracji, gdy możemy znaleźć się w rzeczywistości, która nie jest naszą wizją życia. Ja jednak najbardziej boję się, że nowy prezydent, na wzór poprzedniego, nie obejmie funkcji strażnika prawa i to prawo będzie musiało bronić się przed nim.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Przed drugą turą prezydenckich wyborów zostałem poproszony o wypowiedź na Zjeździe Kół Prawa Konstytucyjnego. Temat: „Prezydentura wolności czy przyszłości?”. To było wyzwanie, bo wiedziałem, że w zależności od zwycięzcy moje wystąpienie będzie miało zupełnie inną treść. W zależności od wyborów dokonanych przez innych, ten sam kraj stanie się dla wielu osób albo trampoliną do radosnego skoku w przyszłość, albo intelektualnym więzieniem.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Leszek Kieliszewski: Adwokat z urzędu nie opłaca się nikomu
Rzecz o prawie
Katarzyna Batko-Tołuć: Panie Premierze, bardzo grzecznie Pana proszę...
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pięć wyborczych mitów
Rzecz o prawie
Piotr Prusinowski: neo-KRS żegluje w otchłań absurdu
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Jedna paprotka reformy nie czyni