Ciało 24-letniego Krzysztofa P. studenta Politechniki Warszawskiej znaleziono nad Wisłą w warszawskiej dzielnicy Wilanów 4 października ub. roku.
Ostatni raz rodzina miała kontakt z mężczyzną trzy dni wcześniej. Przy zwłokach nie było żadnych dokumentów. Policja opublikowała wizerunek mężczyzny i dzięki temu w ciągu kilkunastu godzin ustalono jego tożsamość. Na ciele w okolicach serca ujawniono ranę kłutą o długości 1,5 centymetrów, zadaną ostrym narzędziem np. nożem. Przyczyną śmierci było wykrwawienie. Jak ustalili biegli zgon mógł nastąpić od kilkunastu do kilkudziesięciu minut od powstania rany.
– Biegli nie wykluczyli, że tę ranę ofiara mogła zadać sobie sama – mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury. A to oznacza, że Krzysztof P, mógł popełnić samobójstwo. Przemawia za tym m.in. brak śladów walki, czy obrony przed napastnikiem. Nie było też śladów, które by świadczyły, że łapał za nóż. Narzędzia zbrodni też nie odnaleziono. Zdaniem śledczych mężczyzna mógł sam go odrzucić. – Na razie nie zmieniamy kwalifikacji w tej sprawie. Obie wersje: zabójstwa oraz samobójstwa są wciąż badane – mówi prok. Ślepokura.
Postępowanie w sprawie zabójstwa na razie zawieszono. Biegli czekają na opinię z USA dotyczącą konta pocztowego studenta. Chcą wiedzieć z kim korespondował. Przebadano już komputer oraz dyski przenośne zabezpieczone w pokoju studenta. – Nic nie wniosły do sprawy – mówi prok. Ślepokura.