„Już po referendum. Teraz Krym jest nową gubernią Putina" – pisze „Dziennik Gazeta Prawna" o wczorajszym głosowaniu, w którym ponad 90 procent mieszkańców Krymu miało opowiedzieć się za przyłączeniem do Rosji. Optymizmem nie wieje też z czołówek pozostałych dzienników. „Rzeczpospolita" pisze o „Krymie straconym dla Ukrainy, a „Gazeta Wyborcza" – o „Pełzającym rozbiorze Krymu".
Zdaniem „Wyborczej", z oderwaniem od Ukrainy innych regionów, nie będzie już tak łatwo. „Z rozhuśtaniem Charkowa, Ługańska, Doniecka, Chersonia, Odessy trzeba będzie nieco poczekać. To nie Krym, gdzie armia rosyjska nie musiała wchodzić, bo stacjonuje tu „od zawsze". Tamtych regionów nie da się odciąć od Ukrainy tak łatwo jak Krymu, gdzie wystarczyło zablokować 7-kilometrowej szerokości Półwysep Perekopski" – pisze "Gazeta" na czołówce.
Oprócz zamieszczenia relacji z Krymu, sytuację na Ukrainie w głębszym kontekście prawa międzynarodowego analizuje „Rzeczpospolita". Na drugiej stronie Jerzy Haszczyński zastanawia się, czy Moskwa ma prawo powoływać się na przypadek Kosowa, którego oderwanie od Serbii uznał Zachód. „Krym jest w zupełnie innej sytuacji" – dowodzi Jerzy Haszczyński". „Albańczycy z Kosowa padli ofiara czystek etnicznych i długoletnich prześladowań ze strony Serbów, z którymi żyli w jednym państwie. Rosjanie na Krymie nie doświadczyli prześladowań" – zauważa.
Kilka stron dalej „Rzeczpospolita" analizuje zachowanie w konflikcie krymskim Chin. Zdaniem ekspertów wypowiadających się dla „Rz" Pekin celowo nie zajął jednolitego stanowiska w tej sprawie, bo wygodnie jest mu obserwować, jak daleko w grze z Zachodem może posunąć się Rosja.
Gazety nie przeoczyły samobójczej politycznie misji posła SLD Adama Kępińskiego, którego wczorajszy pobyt na Krymie jest odczytywany jako wsparcie rosyjskiej propagandy. „Polska The Times" zestawia go nawet z byłym posłem Samoobrony Mateuszem Piskorskim, stałym ekspertem prokremlowskiej telewizji Russia Today.