Listy z tego świata

Jan Karski jest jedną z najbardziej literackich postaci wśród XX-wiecznych Polaków.

Publikacja: 21.04.2014 18:21

Schemat organizacji Polskiego Państwa Podziemnego, który Karski, w tłumaczeniu, dołączył do swojej k

Schemat organizacji Polskiego Państwa Podziemnego, który Karski, w tłumaczeniu, dołączył do swojej książki „Tajne państwo". Miał za zadanie edukować Amerykanów

Foto: Prezydent RP

Red

Jan Karski, znany setkom tysięcy czytelników jako autor książki „Tajne państwo" (czy może raczej „Story of a Secret State", bo pod tym angielskim tytułem książka jest na świecie) i milionom widzów jako jeden z bohaterów filmu Claude'a Lanzmanna „Shoah" (1985), najpierw zaczął funkcjonować jako postać literacka, a dopiero potem jako autor. W marcu 1943 roku, na łamach „Nowej Polski" – czasopisma polskiej emigracji – Maria Kuncewiczowa publikuje opowiadanie, „Nieznajomy", którego bohaterem jest anonimowy „wysłannik z kraju", emisariusz państwa podziemnego. Dociera do Londynu, aby wyjaśnić rodakom na wygnaniu sytuację w okupowanej Polsce. Ciekawy jest sposób, w jaki Kuncewiczowa eksponuje podstawową cechę ludzi z ruchu oporu: opanowaną do perfekcji umiejętność wtapiania się w tłum. „Był młody, wysoki, ciemny, miał na sobie ubranie i krawat tak dobre, że niezauważalne. Ani koloru, ani kroju tych rzeczy nie można było wyodrębnić z ogólnego dobrego wrażenia".  Pisarka podkreślała także coś, co w życiu Karskiego będzie doświadczeniem fundamentalnym: dystans, który oddzielał jego – świadka i ofiarę okropności wojny – od tych, którzy konflikt obserwowali z daleka. Dystans ten znajduje swe odzwierciedlenie także na poziomie językowym – tak jakby nie istniały słowa, które by mogły oddać polską rzeczywistość.

Postać Jana Karskiego stała się też inspiracją dla Arthura Koestlera, w tworzeniu głównego bohatera powieści, „Arrival and Departure", opublikowanej w Londynie w 1943 r. Akcja książki koncentruje się na postaci uciekiniera z jednego z krajów Europy okupowanej przez nazistów i na jego pobycie w Anglii. Opis zagłady Żydów tak bardzo przypomina to, co pisał i mówił Karski, że o pomyłce nie może być mowy. Koestler, późniejszy autor słynnej antyutopii „Ciemność w południe", człowiek, którego krewni zostali zamordowani w niemieckich obozach zagłady, zgodził się zresztą w radiu BBC odczytać tekst Jana Karskiego. Prawdziwy głos emisariusza polskiego podziemia nie mógł być znany ze względów bezpieczeństwa. Tekst został później włączony do zbioru opowiadań opublikowanych w Londynie w 1943, gdzie obok nazwisk Aleksego Tołstoja i Tomasza Manna widnieje anonimowy „działacz polskiego Podziemia". W „The Jewish Mass Executions. Account by an Eye-Witness" („Masowe egzekucje Żydów w relacji naocznego świadka") Karski opisuje doświadczenia z pobytu w obozie przejściowym w Izbicy Lubelskiej. Tekst ten charakteryzuje się niezwykłą emocjonalnością, z którą zawsze wypowiadał się Karski o zagładzie Żydów. Po raz pierwszy w historii, pisał w swojej relacji, zamierzano doprowadzić do eksterminacji cały naród, a nie jedynie tylko jakąś jego cześć, choćby jak najbardziej liczną. Karski usprawiedliwiał się też z roli, w jaką przyszło mu się wcielić w chwili, gdy przywdział mundur „jednego z oprawców". Wyjaśniał, że nie miał żadnej możliwości, aby zaradzić temu, co się wtedy działo,          a chciał przekazać świadectwo cywilizowanemu światu. Zdawał sobie doskonale sprawę, że opinii publicznej trudno będzie uwierzyć w skalę dokonującej się zbrodni. Przekonanie to znalazło potwierdzenie w 1944, kiedy Arthur Koestler w swoim artykule opublikowanym na łamach „New York Magazine" pisał o kurierach, którzy ryzykowali życiem, aby wywozić poza granice Polski dokumenty i zdjęcia dotyczące mordu Żydów, w których prawdziwość nie wierzyło dziewięciu na dziesięciu Amerykanów.

Dopiero w grudniu 1943, Jan Karski opublikował w dwutygodniku „Polish Fortnightly Review" pierwszy własny artykuł, w którym używa pojęcia „Polish Underground State" (czyli „Polskie Państwo Podziemne"). Ten tekst był pierwszą przymiarką do tomu, który niemal rok później ukazał się jako „Tajne państwo".

Samą książkę można chyba nazwać gatunkową hybrydą. Pod wieloma względami jest to wierny reportaż dotyczący funkcjonowania polskiej konspiracji. Znajdują się jednak w książce także fragmenty, które, jak napisał francuski krytyk Jean-Louis Panné, autor „Jan Karski. Le «roman» et l'histoire", można określić mianem przygodowych. Oczywiście chodzi tu o historię samego Karskiego – jego działalność jako emisariusza krajowej delegatury rządu polskiego, aresztowanie przez gestapo na Słowacji w czerwcu 1940 roku i ucieczkę ze szpitala w Nowym Sączu. Materiał, z którego Karski konstruuje fabułę, stanowi zatem mieszaninę fikcji i autobiografii. Po latach przyznał to sam autor – w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" z kwietnia 1990. Mówił wtedy, że w książce „niektóre wydarzenia, rozmowy są literackie kompozycje, składające się na wojenną rzeczywistość w Polsce". Karski odnosił wrażenie, że agent literacki oraz wydawca, redagując tekst, wyolbrzymili rolę, jaką przyszło odegrać jemu samemu w opisywanych wydarzeniach. Podkreślili w ten sposób wątki powieściowe kosztem wierności wobec realiów historycznych.

Biografowie  Karskiego, Stanisław M. Jankowski i Ed Thomas Wood, słusznie zauważają, że w 1944 ani wydawcy, ani autor książki nie mogli przewidzieć, że w następnych dekadach uczeni sięgać będą po „Tajne państwo" jak źródło historyczne, zwłaszcza w kwestii Holokaustu. Tymczasem jest to wykorzystywane jako argument przeciwko Karskiemu przez środowisko rewizjonistów. W wywiadzie z 1986 roku w „The Jerusalem Post"  Raul Hilberg zarzucił Karskiemu  serię nieścisłości. Twierdził, że podważają one jakąkolwiek dokumentalną wartość jego informacji dotyczących wizyty w obozie zagłady w Bełżcu. Strażnikami nie byli tam Estończycy, Żydów nie przywożono z Warszawy, a transporty nigdzie stamtąd nie wyjeżdżały, jako że tam odbywał się mord. Sęk w tym, że dopiero wiele lat po wojnie okazało się, iż obóz, do którego dotarł Karski, tak naprawdę był gettem przejściowym w Izbicy Lubelskiej. W „Tajnym państwie" strażnicy obozu zostali przedstawieni jako „Estończycy", nie zaś Ukraińcy, za co nie należy obarczać odpowiedzialnością samego autora, gdyż było to podyktowane polityką rządu w Londynie, który nie chciał eskalować konfliktu polsko-ukraińskiego.

Ustalenia konferencji jałtańskiej i koniec wojny doprowadzą do zde- zaktualizowania się dzieła tak dalece, że od 1948 (data przekładu francuskiego) tekst stopniowo odchodzi w niepamięć. Jan Karski zostanie „literacko" wskrzeszony w 1977 przez Claude'a Lanzmanna w trakcie prac nad filmem „Shoah". W swoich wspomnieniach francuski reżyser pisze, iż sądził, że emisariusz już nie żyje („Zając z Patagonii"). Lanzmann poświęcił Karskiemu w swoim filmie 40 minut, te które uważał za najważniejsze pod względem artystycznym i które sprawiły, że krytyk David Denby w eseju pt. „Out of Darkness" (w: „Shoah. Key essays", Oxford University Press, 2007) określił opowieść Karskiego mianem mowy „z tragedii szekspirowskiej". Reżysera nie interesowała jednak misja Karskiego, lecz wyłącznie jego rola jako „świadka" Zagłady. To właśnie Karski w 1986 roku sygnalizuje w swej recenzji filmu „Shoah", opublikowanej na łamach „Kultury" paryskiej. Pisze tam, że Lanzmann, ze względu na ograniczenia czasowe i spójność stylistyczną, nie zamieścił w filmie najistotniejszej części wywiadu, dotyczącej jego misji u zachodnich aliantów z końca 1942.

Mimo to właśnie film „Shoah"  przyczynił się do tego, że świadectwo Karskiego na nowo zyskało wiarygodność dokumentalną. Choć w debacie historiograficznej już wcześniej było za takie uważane. M.in. za sprawą Waltera Laqueura, który zbierając materiały do swojej książki „The Terrible Secret" (Londyn 1980), przeprowadził z Karskim długi wywiad, ani przez chwilę nie wątpiąc w jego wiarygodność. Po premierze „Shoah" Raul Hilberg wprowadził w całości świadectwo Karskiego, zawarte w „Tajnym państwie" do swojej książki „Perpetrators, Victims, Bystanders. The Jewish Catastrophe 1933-1945" (Nowy Jork 1992).

Ze względu na brak tłumaczenia polskiego książki „Tajne państwo" (o które zresztą sam autor nie zabiegał)Jan Karski w Polsce wciąż funkcjonował jednak jako postać literacka. W 1992 roku Jerzy Korczak wydaje „Misję ostatniej nadziei". Powieść stanowi rodzaj parafrazy tekstu książki Karskiego, gdzie poprawiono nieścisłości historyczne i pogłębiono te wątki, które w publikacji z 1944 roku zostały pominięte ze względu na kontekst polityczny, jak np. znikoma pomoc ze strony Armii Krajowej dla żydowskiego ruchu oporu oraz silne napięcia wewnątrz rządu na uchodźstwie po śmierci premiera Władysława Sikorskiego w lipcu 1943 czy działalność komunistycznej partyzantki.

W roku 1999 ukazało się wreszcie – w opracowaniu Waldemara Piaseckiego „Tajne państwo. Opowieść o polskim podziemiu", polskie tłumaczenie tekstu wydanego po angielsku w roku 1944. Przekład, który w 2004 roku zainspirował wznowienie książki we Francji, uzupełnionej w tym wydaniu o dodatkowe materiały. To z kolei stanowiło bodziec do napisania powieści „Jan Karski" przez Yannicka Haenela. Połączył on w swoim tekście wywiad udzielony Lanzmannowi do „Shoah", streszczenie „Tajnego państwa"  i osobistą, polemiczną rekonstrukcję spotkania z  prezydentem Rooseveltem.

Haenel przekonująco pokazał Jana Karskiego jako wojennego bohatera i postać tragiczną. Inną zasługą autora „Jana Karskiego" jest to, że skłonił Claude'a Lanzmanna do produkcji filmu „Raport  Karskiego" (2010), w którym reżyser pokazał kolejnych 40 minut wywiadu z autorem „Tajnego państwa", tym razem koncentrując się na jego rozmowach z Rooseveltem i z sędzią Feliksem Frankfurterem. To właśnie dzięki nowemu filmowi Lanzmanna można było się dowiedzieć, że ten ostatni rzekomo „nie był w stanie" wierzyć w to, co Karski opowiadał o zagładzie narodu żydowskiego. „Raport" pomógł światu zrozumieć, że Karski nie był zwykłym świadkiem Holokaustu, ale także jedną z niewielu osób, które uczyniły coś konkretnego, aby położono kres zagładzie Żydów. W tej właśnie roli stał się on jednym z bohaterów, znanej również w polskim przekładzie, powieści Brunona Tessarecha „Strażnicy". Emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego występuje w książce jako jeden z tych, których relacjom podczas wojny nie uwierzono. Druga taka postać to pojawiający się zarówno w powieści, jak i w eseju Raula Hilberga (który najwyraźniej inspirował autora), SS-Ober- sturmführer Kurt Gerstein. To on dostarczył cyklon b do Bełżca i do Treblinki, a potem był obecny przy gazowaniu Żydów. Opowiedział o tym szwedzkiemu dyplomacie, baronowi von Ötterowi, z oczywistą intencją, by informację przekazano aliantom. Tak się jednak nie stało. Szwedzki rząd nie chciał alarmować świata. Wydawać się może pewnym paradoksem, że powieściopisarz Tessarech mocno podkreśla kwestię wiarygodności danych faktograficzych przekazanych przez Karskiego: pozwala on w swojej powieści samemu emisariuszowi przyznać się: „moje świadectwo nie zgadzało się z doniesieniami innych". Rzeczywiście, szczegóły dotyczące egzekucji deportowanych w wagonach, gdzie podłoga była pokryta warstwą wapna, nie znajdują swego potwierdzenia w literaturze przedmiotu. Jednak kwestią najistotniejszą pozostaje to, że świadek widział „pociągi z ludźmi jadącymi na śmierć". „To na pewno mi się nie przyśniło", protestuje zrozpaczony Karski u Tessarecha, bo „bez względu na to, jakich sposobów zabijania używali, groza tego przedsięwzięcia przekraczała wyobraźnię cywilizowanych ludzi". Francuski pisarz dystansuje się od tezy Haenela, że Roosevelt był współodpowiedzialny za zagładę Żydów z powodu swojej bezczynności. Przypomina, że to właśnie amerykański prezydent był inicjatorem oficjalnej deklaracji 13 rządów sprzymierzonych z grudnia 1943, w której po raz pierwszy potępiono deportacje i mordy dokonywane na europejskich Żydach. Roosevelt w powieści Tessarecha umiera, myśląc o tym, co stałoby się ze Stanami Zjednoczonymi, gdyby on jako prezydent nazywany twórcą „Jewdealu", znienawidzony przez izolacjonistyczną i antysemicką część opinii publicznej,  uruchomił amerykańską machinę wojenną w celu ratowania europejskich Żydow. Tessarech wydaje się świadomy ogromnego podziwu żywionego przez emisariusza w stosunku do prezydenta Stanów Zjednoczonych i bliższy prawdy historycznej niż Haenel.

A jednak obu francuskich autorów łączy przekonanie, że jako świadek i emisariusz Jan Karski przemawia do naszego sumienia każdego dnia od 70 lat. Bohater książki Tessarecha, dyplomata Patrice Orvieto, po śmierci Jana Karskiego, znajduje listy napisane przez emisariusza do rządzących światem, ażeby otworzyli oczy na ludobójstwo dokonane na narodzie żydowskim:

„Pisał do Churchilla, do Roosevelta, do de Gaulle'a, do Stalina oraz wielu innych, do Edena, Wise'a, Frankfurtera, do ludzi, których próbował przekonać w Londynie czy Waszyngtonie.

Lecz wkrótce wzruszenie Patrice'a ustąpiło miejsca wielkiemu zdziwieniu. Jan pisał do rządzących także po ich śmierci, gromadząc świadectwa, dowody, pytając ich o przyczynę milczenia. Patrice znalazł list do Szmula Zygielbojma, żydowskiego działacza Bundu, zawierający prośbę o wybaczenie. Był datowany na miesiąc po jego samobójstwie. Ostatnie listy wysłane do Roosevelta i Churchilla pochodziły z 20 czerwca 2000 roku".

To oczywiście figura literacka, ale jakże przekonująca. Można powiedzieć, że Karski do dziś kontynuuje wysłanie swoich listów, nie tylko do możnych tego świata, ale do każdego z nas. Świadczą o tym kolejne wznowienia jego „Tajnego państwa" (właśnie ukazuje się nowy polski przekład nakładem wydawnictwa Znak), a przecież w ciągu ostatnich trzech lat opublikowano dwie edycje anglojęzyczne (wyd. Penguin 2011 i Georgetown University), niemiecką, rosyjską, japońską, włoską, kastylijską i katalońską. Mamy nowe biografie Karskiego autorstwa Mariana M. Drozdowskiego („Jan Karski Kozielewski 1914–2000") i Macieja Sadowskiego („Jan Karski. Photobiography. Fotobiografia", Warszawa 2014). A także komiksy, włoski „Jan Karski. L'uomo che scoprì l'olocausto", autorstwa Marka Rizzo i Lelio Bonaccorso, a wkrótce ukaże się także polski.

Listy od Jana Karskiego wciąż do nas docierają.

Autor jest włoskim polonistą, profesorem uniwersytetu w Mediolanie.

Jan Karski, znany setkom tysięcy czytelników jako autor książki „Tajne państwo" (czy może raczej „Story of a Secret State", bo pod tym angielskim tytułem książka jest na świecie) i milionom widzów jako jeden z bohaterów filmu Claude'a Lanzmanna „Shoah" (1985), najpierw zaczął funkcjonować jako postać literacka, a dopiero potem jako autor. W marcu 1943 roku, na łamach „Nowej Polski" – czasopisma polskiej emigracji – Maria Kuncewiczowa publikuje opowiadanie, „Nieznajomy", którego bohaterem jest anonimowy „wysłannik z kraju", emisariusz państwa podziemnego. Dociera do Londynu, aby wyjaśnić rodakom na wygnaniu sytuację w okupowanej Polsce. Ciekawy jest sposób, w jaki Kuncewiczowa eksponuje podstawową cechę ludzi z ruchu oporu: opanowaną do perfekcji umiejętność wtapiania się w tłum. „Był młody, wysoki, ciemny, miał na sobie ubranie i krawat tak dobre, że niezauważalne. Ani koloru, ani kroju tych rzeczy nie można było wyodrębnić z ogólnego dobrego wrażenia".  Pisarka podkreślała także coś, co w życiu Karskiego będzie doświadczeniem fundamentalnym: dystans, który oddzielał jego – świadka i ofiarę okropności wojny – od tych, którzy konflikt obserwowali z daleka. Dystans ten znajduje swe odzwierciedlenie także na poziomie językowym – tak jakby nie istniały słowa, które by mogły oddać polską rzeczywistość.

Pozostało 90% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo