Jan Karski, znany setkom tysięcy czytelników jako autor książki „Tajne państwo" (czy może raczej „Story of a Secret State", bo pod tym angielskim tytułem książka jest na świecie) i milionom widzów jako jeden z bohaterów filmu Claude'a Lanzmanna „Shoah" (1985), najpierw zaczął funkcjonować jako postać literacka, a dopiero potem jako autor. W marcu 1943 roku, na łamach „Nowej Polski" – czasopisma polskiej emigracji – Maria Kuncewiczowa publikuje opowiadanie, „Nieznajomy", którego bohaterem jest anonimowy „wysłannik z kraju", emisariusz państwa podziemnego. Dociera do Londynu, aby wyjaśnić rodakom na wygnaniu sytuację w okupowanej Polsce. Ciekawy jest sposób, w jaki Kuncewiczowa eksponuje podstawową cechę ludzi z ruchu oporu: opanowaną do perfekcji umiejętność wtapiania się w tłum. „Był młody, wysoki, ciemny, miał na sobie ubranie i krawat tak dobre, że niezauważalne. Ani koloru, ani kroju tych rzeczy nie można było wyodrębnić z ogólnego dobrego wrażenia". Pisarka podkreślała także coś, co w życiu Karskiego będzie doświadczeniem fundamentalnym: dystans, który oddzielał jego – świadka i ofiarę okropności wojny – od tych, którzy konflikt obserwowali z daleka. Dystans ten znajduje swe odzwierciedlenie także na poziomie językowym – tak jakby nie istniały słowa, które by mogły oddać polską rzeczywistość.
Postać Jana Karskiego stała się też inspiracją dla Arthura Koestlera, w tworzeniu głównego bohatera powieści, „Arrival and Departure", opublikowanej w Londynie w 1943 r. Akcja książki koncentruje się na postaci uciekiniera z jednego z krajów Europy okupowanej przez nazistów i na jego pobycie w Anglii. Opis zagłady Żydów tak bardzo przypomina to, co pisał i mówił Karski, że o pomyłce nie może być mowy. Koestler, późniejszy autor słynnej antyutopii „Ciemność w południe", człowiek, którego krewni zostali zamordowani w niemieckich obozach zagłady, zgodził się zresztą w radiu BBC odczytać tekst Jana Karskiego. Prawdziwy głos emisariusza polskiego podziemia nie mógł być znany ze względów bezpieczeństwa. Tekst został później włączony do zbioru opowiadań opublikowanych w Londynie w 1943, gdzie obok nazwisk Aleksego Tołstoja i Tomasza Manna widnieje anonimowy „działacz polskiego Podziemia". W „The Jewish Mass Executions. Account by an Eye-Witness" („Masowe egzekucje Żydów w relacji naocznego świadka") Karski opisuje doświadczenia z pobytu w obozie przejściowym w Izbicy Lubelskiej. Tekst ten charakteryzuje się niezwykłą emocjonalnością, z którą zawsze wypowiadał się Karski o zagładzie Żydów. Po raz pierwszy w historii, pisał w swojej relacji, zamierzano doprowadzić do eksterminacji cały naród, a nie jedynie tylko jakąś jego cześć, choćby jak najbardziej liczną. Karski usprawiedliwiał się też z roli, w jaką przyszło mu się wcielić w chwili, gdy przywdział mundur „jednego z oprawców". Wyjaśniał, że nie miał żadnej możliwości, aby zaradzić temu, co się wtedy działo, a chciał przekazać świadectwo cywilizowanemu światu. Zdawał sobie doskonale sprawę, że opinii publicznej trudno będzie uwierzyć w skalę dokonującej się zbrodni. Przekonanie to znalazło potwierdzenie w 1944, kiedy Arthur Koestler w swoim artykule opublikowanym na łamach „New York Magazine" pisał o kurierach, którzy ryzykowali życiem, aby wywozić poza granice Polski dokumenty i zdjęcia dotyczące mordu Żydów, w których prawdziwość nie wierzyło dziewięciu na dziesięciu Amerykanów.
Dopiero w grudniu 1943, Jan Karski opublikował w dwutygodniku „Polish Fortnightly Review" pierwszy własny artykuł, w którym używa pojęcia „Polish Underground State" (czyli „Polskie Państwo Podziemne"). Ten tekst był pierwszą przymiarką do tomu, który niemal rok później ukazał się jako „Tajne państwo".
Samą książkę można chyba nazwać gatunkową hybrydą. Pod wieloma względami jest to wierny reportaż dotyczący funkcjonowania polskiej konspiracji. Znajdują się jednak w książce także fragmenty, które, jak napisał francuski krytyk Jean-Louis Panné, autor „Jan Karski. Le «roman» et l'histoire", można określić mianem przygodowych. Oczywiście chodzi tu o historię samego Karskiego – jego działalność jako emisariusza krajowej delegatury rządu polskiego, aresztowanie przez gestapo na Słowacji w czerwcu 1940 roku i ucieczkę ze szpitala w Nowym Sączu. Materiał, z którego Karski konstruuje fabułę, stanowi zatem mieszaninę fikcji i autobiografii. Po latach przyznał to sam autor – w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" z kwietnia 1990. Mówił wtedy, że w książce „niektóre wydarzenia, rozmowy są literackie kompozycje, składające się na wojenną rzeczywistość w Polsce". Karski odnosił wrażenie, że agent literacki oraz wydawca, redagując tekst, wyolbrzymili rolę, jaką przyszło odegrać jemu samemu w opisywanych wydarzeniach. Podkreślili w ten sposób wątki powieściowe kosztem wierności wobec realiów historycznych.
Biografowie Karskiego, Stanisław M. Jankowski i Ed Thomas Wood, słusznie zauważają, że w 1944 ani wydawcy, ani autor książki nie mogli przewidzieć, że w następnych dekadach uczeni sięgać będą po „Tajne państwo" jak źródło historyczne, zwłaszcza w kwestii Holokaustu. Tymczasem jest to wykorzystywane jako argument przeciwko Karskiemu przez środowisko rewizjonistów. W wywiadzie z 1986 roku w „The Jerusalem Post" Raul Hilberg zarzucił Karskiemu serię nieścisłości. Twierdził, że podważają one jakąkolwiek dokumentalną wartość jego informacji dotyczących wizyty w obozie zagłady w Bełżcu. Strażnikami nie byli tam Estończycy, Żydów nie przywożono z Warszawy, a transporty nigdzie stamtąd nie wyjeżdżały, jako że tam odbywał się mord. Sęk w tym, że dopiero wiele lat po wojnie okazało się, iż obóz, do którego dotarł Karski, tak naprawdę był gettem przejściowym w Izbicy Lubelskiej. W „Tajnym państwie" strażnicy obozu zostali przedstawieni jako „Estończycy", nie zaś Ukraińcy, za co nie należy obarczać odpowiedzialnością samego autora, gdyż było to podyktowane polityką rządu w Londynie, który nie chciał eskalować konfliktu polsko-ukraińskiego.